Rozmowy z Mędrcem

Rozmowy z Nisargadattą
Maharajem

 

 


17 czerwca 1970 r.

Rozmówca: Z tego, co pan mówił, wynika, że nie zdaje pan sobie sprawy ze swojego otoczenia. Ale nam wydaje się, że jest pan wyjątkowo czujny i czynny. Nie wierzymy też, że znajduje się pan w jakimś stanie hipnotycznym, który nie pozostawia po sobie nic w pamięci. Wręcz przeciwnie, zauważyliśmy, że ma pan znakomitą pamięć. Jak należy rozumieć stwierdzenie, że świat wraz ze wszystkim, co się w nim znajduje, nie istnieje?

Maharaj: Jest to kwestia zogniskowania. Otóż pański umysł zogniskowany jest w świecie, zaś mój w rzeczywistym bycie. To tak, jak obecność księżyca w biały dzień, gdy słońce świeci. Jest ledwie widoczny. Albo inny przykład: proszę zwrócić uwagę na przyjmowany pokarm. Dopóki trzyma go pan w ustach, jest pan świadomy jego obecności, ale po przełknięciu niewiele już on pana obchodzi. Jakże kłopotliwe byłoby, gdyby człowiek musiał myśleć o pokarmie aż do czasu, gdy zostanie on wydalony z organizmu. Normalnie umysł powinien znajdować się w zawieszeniu, gdyż nieustanne jego działanie byłoby patologicznym stanem. Wszechświat działa sam przez się. Tyle wiem i to mi wystarcza.

R: Wynika z tego, że mędrzec (dżniani) tylko wtedy wie, co czyni, gdy kieruje swój umysł ku tej czynności. W przeciwnym razie asystuje tylko przy tym, co się dzieje.

M: Przeciętny człowiek nie jest świadomy swego ciała jako takiego. Zauważa tylko wrażenia, uczucia i myśli. A i te z chwilą przyjęcia dystansu usuwają się z ośrodka świadomości i towarzyszą człowiekowi bez potrzeby skupiania na nich uwagi.

R: Cóż więc pozostaje w ośrodku świadomości?

M: Coś, czemu nie można przypisać ani nazwy, ani kształtu, ponieważ nie ma ono żadnych właściwości i znalazło się poza świadomością. Można by określić to jako punkcik świadomości znajdujący się poza świadomością. Zupełnie jak dziurka w papierze, która choć znajduje się w nim, sama nie jest z papieru. Tak jest i z tym najwyższym stanem obecnym w samym ośrodku świadomości, a jednak poza nim. To jakby otwór w umyśle, przez który wlewa się do niego światło. Otwór jednak, to jeszcze nie światło. To tylko otwór.

R: Otwór to pustka, nieobecność.

M: Tak. Z punktu widzenia umysłu jest to tylko otwór służący wprowadzeniu do przestrzeni umysłowej promienia Wszechświadomości. Światło to może być porównane tylko do solidnej, spoistej, twardej jak skała, jednolitej i nie ulegającej zmianom masy czystej świadomości, wolnej od wszelkiego rodzaju umysłowych szablonów, od kształtu i nazwy.

R: Czy istnieje jakiś związek pomiędzy umysłem i ową Najwyższą Świadomością?

M: Najwyższa świadomość powołuje do istnienia umysł, zaś umysł powołuje do istnienia ciało.

R: A co znajduje się poza nimi?

M: Oto przykład: Pewien czcigodny jogin, mistrz sztuki długowieczności, sam w wieku np. 1000 lat, chce mnie nauczyć swego mistrzostwa. Jedyne, na co mogę się zdobyć, to pytanie: "Jakiż miałbym pożytek z tej długowieczności?". Pytanie to zadaję mu zresztą z szacunkiem i szczerym podziwem dla jego osiągnięć. Osobiście znajduję się już poza czasem. Jakkolwiek długie byłoby życie, stanowi ono i tak tylko chwilę i jest tylko snem. Podobnie znajduję się już poza wszelkimi cechami osobowymi. Pojawiają się one i znikają w mojej powłoce świetlnej, ale w żadnym razie nie mogą mnie określać. Wszechświat składa się z nazw i kształtów opartych na właściwościach i istniejących pomiędzy nimi różnicach, ale ja jestem poza tym wszystkim. Świat istnieje, ponieważ ja istnieję, ale ja nie jestem światem.

R: Żyje pan jednak w tym świecie!

M: To pan tak uważa. Ja natomiast wiem, że istnieje świat, który obejmuje także moje ciało i mój umysł, ale ja nie uznaję tego ciała i umysłu za bardziej „moje", niż wszystkie umysły i ciała istniejące w czasie i przestrzeni. Jestem poza czasem i poza przestrzenią.

R: Jeśli wszystko istnieje dzięki pańskiemu światłu, to czy nie jest pan twórcą tego świata?

M: Otóż nie jestem. W kręgu mojego światła rzeczy pojawiają się i znikają, jak pyłki kurzu tańczące w promieniach słońca. Światło prześwietla te pyłki, ale jest od nich niezależne. Nie można też mówić, że je tworzy ani że je zna.

R: Gdy zadaję panu pytanie, a pan mi odpowiada, to czy jest pan świadomy mego pytania i swojej odpowiedzi?

M: W rzeczywistości ani nie słyszę, ani nie odpowiadam. W świecie zjawisk zdarza się pytanie i zdarza się odpowiedź. Ale mnie nic się nie zdarza. Wszystko po prostu się dzieje.

R: A pan jest świadkiem?

M: Co to znaczy „świadek"? Po prostu się wie. Padał deszcz, a teraz przestało padać. Nie przemokłem. Wiem, że padało, ale nie zostałem tym dotknięty. Byłem tylko świadkiem deszczu.

R: Człowiek, który osiągnął pełnię realizacji i samorzutnie przebywa w stanie doskonałej świadomości, musi jednak jeść, pić itd. Czy jest on świadkiem tego, czy nie?

M: Świadomość powszechną albo umysł powszechny, nazywamy „eterem świadomości". Wszystkie przedmioty świadomości razem wzięte tworzą wszechświat. Zaś to, co pozostaje poza jednym i drugim, co podtrzymuje i wspiera jedno i drugie, jest stanem najwyższym - stanem absolutnej ciszy i milczenia. Ktokolwiek tam się udaje, znika. Stanu tego nie można dosięgnąć słowami ani umysłem. Może pan nazywać to Bogiem czy Parabrahmanem - zawsze będą to jednak tylko nazwy nadawane przez umysł. Jest to stan poza bytem i niebytem, stan bezimienny, beztreściowy i samoistny.

R: A czy jest się świadomym tego stanu?

M: Tak jak wszechświat jest ciałem dla umysłu, tak świadomość jest ciałem dla Najwyższego. Nie jest to świadome, ale działa na rzecz wyzwolenia świadomości.

R: W moim codziennym działaniu dużą rolę grają nawyki, automatyzm. Zdaję sobie sprawę z ogólnego kierunku, ale nie z każdego szczegółu. Ponieważ rozeznanie moje pogłębia się i rozszerza, niektóre szczegóły mają tendencję do przesuwania się w głąb podświadomości, dając mi swobodę w ogólnych dążeniach. Czy może w większym jeszcze stopniu zdarza się mędrcom to samo?

M: Na poziomie ludzkiej świadomości - tak. W stanie wszechświadomości - nie. Ten stan bowiem w istocie swej jest jednością, jest niepodzielny, stanowi jedną zwartą całość. Jedyna droga do poznania go, to stać się nim. Umysłem nie można do niego dotrzeć. Aby go postrzegać, nie potrzeba zmysłów, aby poznać go, nie trzeba umysłu.

R: Oto jak Bóg kieruje światem.

M: Bóg nie kieruje światem.

R: Wobec tego kto to czyni?

M: Nikt. Wszystko dzieje się samo przez się. Pan stawia pytanie i pan daje odpowiedź. Odpowiedź zna pan już w chwili stawiania pytania. Wszystko jest grą świadomości. Wszelkie podziały są iluzją. Poznać można tylko świat fałszywy. Prawdą pan sam stać się musi.

R: Istnieje świadomość poznawana i poznająca. Czy ta druga jest najwyższa?

M: Odróżnia się osobę od świadka-obserwatora. Gdy ujmie pan to jako jedność i ten stan przekroczy, znajdzie się pan w Stanie Najwyższym. Dzieje się to już poza bytem i niebytem. Nie jest to ani zwierciadło, ani obraz w zwierciadle. Rzeczywistość jest ponadczasowa, nieprawdopodobnie silna i trwała.

R: A czy oświecony mędrzec (dżniani) jest świadkiem, czy jest Najwyższym?

M: Oczywiście jest Najwyższym, ale można go też nazwać uniwersalnym świadkiem.

R: Ale pozostaje on osobą?

M: Jeśli uważa pan, że sam jest osobą, wszędzie będzie się pan dopatrywał istnienia osób. W rzeczywistości osób nie ma, są tylko ciągi wspomnień i nawyki. W chwili samorealizacji osoba znika. Pozostaje tożsamość, ale tożsamość to nie osoba, lecz nieodłączny element samej rzeczywistości. Osoba nie ma samoistnego bytu. Jest ona odbiciem w umyśle świadka, owego „ja jestem", które z kolei jest sposobem bytowania.

R: Czy Najwyższe jest świadome?

M: Nie jest ani świadome, ani nieświadome. Mówię to z własnego doświadczenia.

R: „Pradżnianam Brahma". Co to jest „Pradżnia"?

M: Jest to poznanie życia jako takiego, pozbawione elementu osobistej świadomości.

R: Czy oznacza to może witalność, energię życiową, żywotność?

M: Najpierw pojawia się energia, jako że każda rzecz jest Postacią energii. Świadomość jest najbardziej zróżnicowana podczas stanu czuwania. Nieco mniej w tak zwanych marzeniach sennych i jeszcze mniej podczas snu. Homogeniczna jest w stanie czwartym. Poza tymi stanami istnieje niewyrażalna monolityczna rzeczywistość, w której przebywa dżniani.

R: Zaciąłem się w rękę. Rana zagoiła się. Jakie siły spowodowały wyleczenie.

M: Sprawiła to siła życia.

R: Czym jest ta siła?

M: Jest świadomością. Wszystko jest świadome.

R: A co jest źródłem świadomości?

M: Sama świadomość jest źródłem wszystkiego.

R: Czy może istnieć życie bez świadomości?

M: Nie. Także świadomość nie może istnieć bez życia. Stanowią one jedność. Ale naprawdę ważne jest to ostatnie. Wszystko inne to sprawa nazwy i kształtu. Jak długo będzie pan sądził, że tylko to istnieje, co ma nazwę i kształt, tak długo będzie się panu wydawało, że nie istnieje Najwyższy Byt. Dopiero gdy pan zrozumie, że nazwy i kształty to puste skorupy bez jakiejkolwiek zawartości i że realne jest tylko to, co nie ma nazwy ani kształtu, co jest czystą energia życia i światłem świadomości, odnajdzie pan siebie w stanie pokoju, zatopionego w głębokiej ciszy Rzeczywistości.

R: Jeśli czas i przestrzeń nie są niczym innym, jak iluzją, a pan jest od niej wolny, to niech pan powie, jaka jest teraz pogoda w Nowym Jorku - słoneczna czy deszczowa?

M: Jakże mogę to powiedzieć? Tego rodzaju sprawy wymagają specjalnego przygotowania albo podróży do Nowego Jorku. Mogę być całkowicie pewny, że znajduję się poza czasem i przestrzenią, a jednak nie będę zdolny dowolnie umiejscawiać siebie w jakimś punkcie czasu i przestrzeni. Nie zależy mi na tym i nie widzę sensu w poddaniu się specjalnej zaprawie jogicznej. Mówił pan przed chwilą o Nowym Jorku. Nowy Jork to dla mnie słowo. Dlaczego miałbym wiedzieć więcej, niż to słowo wyraża? Każdy atom może być wszechświatem, równie skomplikowanym tworem jak nasz świat. Czy muszę je wszystkie poznawać? Oczywiście byłbym w stanie, gdybym odpowiednio poćwiczył.

R: Gdy pytałem o pogodę w Nowym Jorku, na czym polegał mój błąd?

M: Świat i umysł to stany bytu. To, co Najwyższe, nie jest stanem. Ono przenika wszystkie stany, ale samo nie jest stanem czegokolwiek innego. Jest całkowicie bezprzyczynowe, niezależne, doskonałe, jest poza czasem i przestrzenią, poza umysłem i wszelką materią.

R: W jaki sposób pan poznaje Najwyższe?

M: Rzecz w tym, że nie ma ono żadnych oznak. Nie ma niczego, po czym można by je poznać. Postrzega się je bezpośrednio, bez uprzedniego szukania jakichkolwiek znaków. Gdy odejdzie pan od nazw i kształtów, znajdzie się pan w świacie rzeczywistym. Nie potrzebuje pan przeprowadzać poszukiwań. Wielość i różnorodność są tylko grą umysłu. Rzeczywistość jest jedna.

R: Jeżeli Rzeczywistość nie daje nam znać o sobie, nie warto nawet o niej mówić.

M: Ale ona jest. Nie można temu przeczyć. Ona jest. W głębiach i w mroku - tajemnica nad tajemnicami. Ona istnieje, podczas gdy wszystko inne tylko się zdarza.

R: Czy jest niepoznawalna?

M: Trwa poza wiedzą i niewiedzą. Ale wolałbym mówić, że jest poznawalna, bo jeśli w ogóle coś poznajemy, to właśnie ową Rzeczywistość.

R: Czy cechą jej jest milczenie?

M: Milczenie jest także cechą umysłu. Wszystkie stany i cechy Pochodzą z umysłu.

R: A czym jest samadhi?

M: Samadhi jest zawieszeniem ludzkiej świadomości. Radzę panu, aby dał pan swemu umysłowi spokój. Niczego pan nie potrzebuje ani od ciała, ani od umysłu.

Nisargadatta Maharaj
17 czerwca 1970
z języka marathi na angielski tłumaczył Maurycy Frydman
fragment książki "I am that" (Rozmowy z mędrcem)


 

 

powrót do góry strony

 

 
 

Moc medytacji