|
Rudolf
Steiner
Jezus na tle swojej epoki
W odwiecznej mądrości misteriów szukać należy podłoża, z którego
wyrósł duch chrześcijaństwa. Trzeba było tylko, by zapanowało
przekonanie, że duch ten musi wejść w życie w większej
mierze, niż dawniej misteria.
Ale to przekonanie było już
bardzo rozpowszechnione. Wystarczy przypomnieć sobie tryb życia
Esseńczyków i Terapeutów na długo przed powstaniem chrześcijaństwa.
Esseńczycy stanowili zamkniętą w sobie sektę palestyńską,
której liczebność w czasach Chrystusa oceniano na jakieś
cztery tysiące. Reguła obowiązywała ich do prowadzenia
takiego życia, które rozwija w duszy wyższą jaźń i odradza
człowieka. Kto pragnął wstąpić do zgromadzenia, poddawany
był surowym badaniom celem sprawdzenia, czy jest dostatecznie
dojrzały, aby się przygotować do wyższego życia. Jeżeli
został przyjęty, musiał przejść okres próbny.
Musiał też
złożyć uroczysta przysięgę, że nie zdradzi obcym tajemnic
związanych z życiem zgromadzenia.
Życie ich było tak
zorganizowane, by człowiek mógł ujarzmiać niższą swoją
naturę, tak by drzemiący w nim duch coraz bardziej dochodził
do głosu. Kto przeżył już do pewnego stopnia działanie
ducha w sobie, osiągał wyższą godność w zgromadzeniu i w
związku z tym cieszył się autorytetem, nie narzuconym, lecz
wynikającym siłą rzeczy z głębokiego przekonania.
Pokrewną
Esseńczykom sektą byli Terapeuci osiedleni w Egipcie. Obszerne
wiadomości o ich życiu można znaleźć w jednym z pism Filona
Aleksandryjskiego, zatytułowanym O życiu kontemplacyjnym.
(Spór o to, czy księga ta jest autentyczna, trzeba dziś uważać
za zakończony i przyjąć, że Filon rzeczywiście opisał życie
dobrze sobie znanego zrzeszenia, które istniało na długo
przed powstaniem chrześcijaństwa. Porównaj:
G.R. Mesd, Fragmente eines verschollenen gleubene, Lipsk,
1902).
Wystarczy
zastanowić się nad poszczególnymi ustępami tej pracy by się
zorientować, z czym mamy do czynienia.
"Mieszkania ich są nadzwyczaj skromne, stanowią tylko niezbędne
schronienie przed najgorszym upałem lub największym zimnem.
Mieszkania te nie są położone blisko siebie, jak w miastach,
gdyż dla tego, kto szuka samotności, sąsiedztwo jest mniej
pociągające, ale też nie są zbytnio od siebie oddalone, by
nie utrudniać współżycia, które jest im tak drogie a także
aby w razie napadu rozbójników jedni drugim mogli śpieszyć z
pomocą.
W każdym domostwie znajduje się uświęcone
pomieszczenie zwane świątynia lub „monasterium” — mały
pokój, lub izba, czy też cela, w której rozmyślają o
tajemnicach wyższego życia...
Posiadają również dzieła
dawnych autorów, mężów, którzy niegdyś prowadzili ich szkołę,
pozostawiając wiele wskazówek, które wyjaśniają metody
stosowane w pismach alegorycznych... Tłumacząc święte pisma
zawsze mają na względzie głębsze znaczenie alegorycznych
opowieści."
Jak widzimy, chodziło o szersze rozpowszechnienie tego, do czego zdążano
również w bardziej ekskluzywnych kołach, w misteriach. Ale
przy takim udostępnieniu dawny surowy charakter nauk nie mógł
być oczywiście utrzymany. Zrzeszenia Esseńczyków i Terapeutów
są naturalnym przejściem od misteriów do chrześcijaństwa.
To jednak, co tu ograniczało się do własnej sekty, w chrześcijaństwie
miało być udostępnione całej ludzkości, co oczywiście
prowadziło do jeszcze większego rozluźnienia dawnych surowych
zasad.
Sam fakt istnienia takich sekt świadczy, jak dalece ludzkość
owych czasów dojrzała już do wnikania w misterium Chrystusa.
W dawnych misteriach przygotowywano człowieka drogą
specjalnych zabiegów, tak by na odpowiednim szczeblu wewnętrznego
rozwoju, wyższy świat objawił się w jego duszy.
W gminach
Esseńczyków czy Terapeutów starano się przez odpowiedni tryb
życia wpływać na duszę tak, by dojrzewała do obudzenia w
sobie „wyższego człowieka”. Dalszym krokiem na tej drodze
będzie dopracowanie się przekonania wewnętrznego, że dusza
ludzka, przechodząc przez wielokrotne wcielenia, może osiągnąć
coraz to wyższe i wyższe stopnie doskonałości.
Kto uchwycił
bodaj błysk tej prawdy, zdolny też będzie odczuć, że w
postaci Jezusa pojawiła się wielka indywidualność dokonania
rzeczy doniosłych.
Toteż indywidualność Jezusa zdolna była
do czynu, o którym tak tajemniczo wspominają Ewangeliści,
opisując chrzest w Jordanie, przy czym wyraźnie dają do
zrozumienia, że chodzi tutaj o wydarzenie najwyższej doniosłości.
Człowiek — Jezus zdolny był przyjąć w siebie Chrystusa, Słowo
odwieczne, tak że stało się ono w nim ciałem. Od tej chwili
jaźnią Jezusa z Nazaretu jest Chrystus, człowiek — Jezus
— nosi w sobie bóstwo, odwieczne Słowo, Logos. Chrzest w
Jordanie — jak opisuje go nam Ewangelista — to chwila, kiedy
Chrystus wstąpił w Jezusa z Nazaretu jako jego Jaźń.
W epoce
dawnych misteriów „zjednoczenie z duchem”, dostępne dla
nielicznych jednostek, było sprawa wtajemniczonych. U Esseńczyków
całe zgromadzenie musiało dążyć do takiego życia, by
wszyscy zrzeszeni mogli osiągnąć owo „zjednoczenie”.
Przyjście Chrystusa postawiło ludzkość całą wobec takich
możliwości. Właśnie czyny Chrystusa sprawiły, że owo
„zjednoczenie” stało się sprawa całej ludzkości
|
|