Serwis poświęcony medytacji       Aktualności  Sklep   Kontakt    
  

Strona Główna

Powrót do działu

   

Czogjam Trungpa Rinpocze 

MEDYTACJA

 

Medytacja stanowi rozlegly temat i na przeciagu wieków rozwijala sie w wielu kierunkach, a wsród róznych religijnych tradycji istnieje wiele jej odmian. Ogólnie mówiac, podstawowy charakter medytacji przyjmuje jedna z dwóch form. Pierwsza wywodzi sie z nauk, które dotycza odkrywania natury egzystencji, druga zwiazana jest z komunikacja z zewnetrzna czy uniwersalna koncepcja Boga. W kazdym jednak przypadku medytacja stanowi jedyny sposób zastosowania nauk w praktyce.

Tam gdzie wystepuje koncepcja zewnetrznej, "wyzszej" Istoty, tam tez pojawia sie wewnetrzna osobowosc, znana jako "Ja" albo Ego. W tym przypadku praktyka medytacji staje sie sposobem nawiazania komunikacji z zewnetrzna Istota. Oznacza to, ze czlowiek uwaza sie za cos gorszego i stara sie nawiazac kontakt z czyms wyzszym, lepszym. 

Taka medytacja opiera sie na oddaniu. Jest to glównie wewnetrzna czy tez introwertyczna praktyka medytacji, dobrze znana w hinduskich naukach, gdzie kladzie sie nacisk na wejscie w wewnetrzny stan samadhi, dotarcie do glebi swego serca. Mozna znalezc podobna technike w ortodoksyjnych naukach chrzescijanstwa, gdzie uzywa sie modlitwy serca i zwraca sie uwage na koncentracje na sercu. Jest to srodek prowadzacy do utozsamienia sie z zewnetrzna istota i wymaga oczyszczenia. 

Podstawowe wierzenie opiera sie na przekonaniu, ze czlowiek jest oddzielony od Boga, ale istnieje ogniwo z nim laczace i czlowiek jest wciaz czescia. Czasami jednak powstaje zamieszanie z tym wszystkim i po to zeby je usunac konieczna jest wewnetrzna praca i staranie sie wyniesienia jednostki na poziom swiadomosci. To podejscie wykorzystuje emocje i praktyki dewocji, których celem jest nawiazanie kontaktu z Bogiem, czy bogami albo z jakims konkretnym swietym. Takie dewocyjne praktyki moga równiez obejmowac recytacje mantr.

Druga zasadnicza forma medytacji, prawie calkowicie stanowi przeciwienstwo pierwszej, chociaz w koncu moze prowadzic do takich samych rezultatów. Tutaj nie ma zadnego wierzenia rozrózniajacego to co wyzsze i to co nizsze, nie pojawia sie idea róznych poziomów czy bycia w nierozwinietym stanie. Czlowiek nie czuje sie czyms gorszym, ani tez nie stara sie osiagnac czegos wyzszego od siebie. Dlatego praktyka medytacji nie wymaga wewnetrznej koncentracji na sercu. Nie ma zadnej centralistycznej koncepcji. Nawet takie praktyki jak koncentracja na czakrach czyli psychicznych centrach wykonuje sie w inny sposób. Chociaz niektóre buddyjskie nauki wspominaja o czakrach, to jednak praktyki z nimi zwiazane nie opieraja sie na rozwijaniu wewnetrznego centrum. Tak wiec, ta podstawowa forma medytacji zwiazana jest z próbowaniem zobaczenia tego co jest. Istnieje wiele wariacji tej formy medytacji, ale generalnie opieraja sie one na róznych technikach otwierania sie. 
Dlatego tez w tego rodzaju medytacji nie osiaga sie rezultatu po dlugotrwalej, zmudnej praktyce polegajacej na wznoszeniu sie do "wyzszego" stanu, ani tez nie jest konieczne wprowadzanie sie w jakis rodzaj wewnetrznego transu. Jest to bardziej cos, co moglibysmy nazwac "pracujaca medytacja" albo ekstrawertyczna medytacja, w której zreczne srodki i madrosc musza pozostawac ze soba polaczone jak dwa skrzydla ptaka. Nie chodzi tutaj próbowanie wycofania sie ze swiata. 

W rzeczywistosci, bez zewnetrznego swiata, swiata pozornych zjawisk, praktyka medytacji bylaby prawie niemozliwa, poniewaz jednostka i zewnetrzny swiat nie sa od siebie oddzielone, ale koegzystuja ze soba. Dlatego tez nie powstaje tutaj koncepcja próbowania komunikacji i stania sie jednoscia z jakas wyzsza Istota.

W tego rodzaju praktyce medytacji pojecie terazniejszosci odgrywa bardzo wazna role. W rzeczywistosci stanowi istote medytacji. Niezaleznie od tego co sie robi, co próbuje sie praktykowac, nie jest to ukierunkowane na osiagniecie wyzszego stanu czy podazaniem za jakas teoria czy idealem. Po prostu chodzi tutaj o spróbowanie zobaczenia tego co jest tutaj i teraz bez zadnego celu czy ambicji. Trzeba stac sie swiadomym chwili obecnej, korzystajac z takich srodków jak koncentracja na oddechu, która rozwinela sie w buddyjskiej tradycji. Opiera sie ona rozwijaniu znajomosci terazniejszosci, poniewaz kazdy oddech jest unikalny i stanowi ekspresje teraz. Kazdy oddech jest oddzielony od nastepnego, zostaje w pelni zauwazony i odczuty, nie w wizualizowanej formie, ani jako pomoc w koncentracji, ale powinien zostac wlasciwie i dokladnie potraktowany. Tak jak kiedy wyglodnialy czlowiek, kiedy je nie jest nawet swiadomy tego, ze je. Jest tak pochloniety jedzeniem, ze calkowicie utozsamia sie z tym co robi i niemalze staje sie jednoscia ze smakiem i z zadowoleniem. Podobnie z oddychaniem, cala idea polega na tym, zeby starac sie widziec poprzez kazdy moment. 

Tak wiec, w tym przypadku koncepcja usilowania stawania sie czyms wyzszym w ogóle nie powstaje, a opinie nie maja wiekszego znaczenia. W pewnym sensie opinie stanowia droge ucieczki, wytwarzaja pewien rodzaj lenistwa i zaciemniaja klarownosc wizji. Przejrzystosc swiadomosci zostaje zaslonieta przez sfabrykowane koncepcje i wszystko cokolwiek widzimy staramy sie zaszufladkowac albo dostosowac do wlasnych z góry przyjetych idei. Dlatego tez koncepcje i teorie - w tym przypadku takze teologia - moga stac sie przeszkodami. W tym miejscu mozna zadac pytanie, jaki jest wiec sens studiowania buddyjskiej filozofii? 

Poniewaz istnieja Pisma i teksty, z pewnoscia jest jakas filozofia, która trzeba przyjac i czyz nie jest to pewna koncepcja? A wiec, zalezy to od jednostki ale generalnie tak nie jest. Od samego poczatku próbuje sie przekroczyc koncepcje i byc moze w bardzo krytyczny sposób odkryc to, co jest. Trzeba rozwinac krytyczny umysl, który stymuluje inteligencje. Na poczatku moze to doprowadzic do odrzucenia tego co mówia nauczyciele czy co jest napisane w ksiazkach, ale pózniej zaczyna sie cos odczuwac i samemu odkrywac. Nastepuje wtedy to, co znane jest jako spotkanie wyobrazni z rzeczywistoscia, kiedy odczucie pewnych slów czy koncepcji spotyka sie z intuicyjna wiedza, byc moze jeszcze w niejasny i niezbyt precyzyjny sposób. 

Czlowiek moze nie byc pewny czy to czego sie uczy jest wlasciwe czy nie, ale generalnie czuje, ze cos odkryje. Nie mozna zaczac od bycia doskonalym, ale od czegos trzeba zaczac. I jesli kultywuje sie ten inteligentny, intuicyjny wglad, wtedy stopniowo, krok po kroku, rozwijaja sie prawdziwe intuicyjne odczucia i element wyobrazni czy halucynacji stopniowo sie wyklarowuje i w koncu zanika. W koncu stopniowe uczucie odkrycia staje sie bardzo przejrzyste, tak ze prawie nie pozostaja zadne watpliwosci. Nawet na tym poziomie jest mozliwe, ze nie jest sie w stanie wyjasnic swego odkrycia werbalnie czy przelania go na papier i w rzeczywistosci jesli próbuje sie cos takiego zrobic, bedzie to ograniczenie, które moze okazac sie niebezpieczne. Jednak, kiedy to odczucie rosnie i rozwija sie, w koncu uzyskuje sie bezposrednia wiedze, zamiast zdobywac cos, co jest oddzielone od poznajacego. Tak jak w przykladzie glodnego czlowieka, stajesz sie jednoscia z przedmiotem. Można to osiagnac jedynie dzieki medytacji. Dlatego medytacja jest raczej kwestia cwiczenia - to robocza praktyka. Nie chodzi tutaj o wejscie w jakas wewnetrzna glebie ale o otwarcie sie i rozszerzenie na zewnatrz.


Takie są podstawowe róznice pomiedzy tymi dwoma rodzajami medytacyjnej praktyki. Pierwsza moze byc odpowiednia dla jednych ludzi, a druga dla innych. Nie jest to kwestia tego, ze jedna jest lepsza albo dokladniejsza od drugiej. Ale w kazdej z tych medytacji najpierw trzeba przezwyciezyc wielkie uczucie wymagania i ambicji, które dzialaja jako glówna przeszkoda. Wymagania w stosunku do kogos takiego jak Guru albo ambicje osiagniecia czegos dzieki temu co sie robi powstaja z wrodzonego pozadania czy chcenia, które stanowi centralizujace pogladu. Ten centralizujacy poglad jest z gruntu slepy. To tak jak posiadanie tylko jednego oka, które umieszczone jest na piersi. Kiedy chcesz isc nie mozesz obrócic glowy i widzisz tylko ograniczony obszar. Poniewaz widzisz tylko w jednym kierunku, brakuje ci inteligencji sluzacej do obracania glowy. Dlatego istnieje wielkie niebezpieczenstwo upadku. To chcenie dziala jak zaslona i tworzy przeszkode w odkryciu chwili terazniejszosci, poniewaz chcenie opiera sie albo na przyszlosci albo na próbowaniu kontynuowania tego co istnialo w przeszlosci i dlatego terazniejszosc zostaje calkowicie zapomniana. Moze pojawic pewien wysilek do skupienia sie na terazniejszosci, ale byc moze dwadziescia procent swiadomosci opiera sie na terazniejszosci a reszta jest rozproszona na przeszlosc i przyszlosc. Dlatego nie ma wystarczajacej mocy zeby zobaczyc bezposredni co jest teraz.
Tutaj nauki o braku "ja" odgrywaja równiez bardzo wazna role. Nie jest to jedynie kwestia zaprzeczenia egzystencji Ego, poniewaz jest ono czyms wzglednym. Tam gdzie jest zewnetrzna osoba, wyzsza Istota albo koncepcja czegos co pozostaje oddzielone od podmiotu, wtedy mamy sklonnosc zeby myslec, ze istnieje cos wewnatrz, poniewaz jest na zewnatrz. Zewnetrzne zjawisko staje sie czasami czyms tak przytlaczajacym i wydaje sie posiadac wszelkie uwodzicielskie i agresywne wlasciwosci, ze budujemy przeciw niemu pewien rodzaj obronnego mechanizmu, nie zauwazajac ze sam stanowi kontynuacje zewnetrznego zjawiska. Staramy sie odizolowac od tego co zewnetrzne, a to stwarza rodzaj gigantycznej banki w nas, która sklada sie sklada sie tylko z powietrza i wody albo w tym przypadku ze strachu i odbicia zewnetrznego zjawiska. 

Tak wiec, ta ogromna bańka nie dopuszcza żadnego swiezego powietrza i to jest wlasnie "ja", Ego. W tym sensie mówimy o egzystencji Ego, ale w rzeczywistosci jest ono iluzoryczne. Kiedy zostanie to juz zbudowane, zwykle pragnie sie stworzyc jakis zewnetrzny idol albo schronienie. Podswiadomie czlowiek wie, ze to "ja" jest banka, która w kazdej chwili moze peknac, a wiec usiluje ja jak tylko sie da chronic - albo swiadomie albo podswiadomie. W praktyce uzyskalismy taka zrecznosc w ochranianiu tego Ego, ze udaje sie nam zachowac go przez setki lat. To tak, jakby ktos posiadal bardzo cenne okulary i zamykal je w pudelku albo w róznych pojemnikach, zeby bezpiecznie je przechowac, tak ze nawet kiedy wszystko inne sie rozbije one ocaleja. Moze odczuwac, ze inne rzeczy duzo wytrzymaja, ale one nie i dlatego musza dluzej przetrwac. W ten sam sposób, Ego trwa dluzej, poniewaz czujemy, ze moze ono w kazdej chwili peknac. Istnieje lek przed zniszczeniem, poniewaz byloby to zbyt duzo, mozna by za bardzo sie odslonic. I jest taki charakter, taki fascynujacy wzorzec zbudowany na zewnatrz nas, chociaz w rzeczywistosci jest naszym wlasnym odbiciem. Dlatego tez koncepcja braku "ja" nie jest kwestia tego czy istnieje "ja" albo Bóg, ale kwestia usuniecia tej koncepcji banki. 

Kiedy juz sie to zrobi nie musi sie rozmyslnie niszczyc Ego, albo rozmyslnie potepiac Boga. Kiedy ta bariera zostaje usunieta mozemy sie rozszerzac i odplynac. Ale da sie to osiagnac tylko dzieki praktyce medytacji, do której trzeba podejsc w bardzo praktyczny i prosty sposób. Wtedy mistyczne doswiadczenie radosci, czy Laski, albo cokolwiek to moze byc zostaje odnalezione w kazdym przedmiocie. To wlasnie próbuje sie osiagnac przez medytacyjna praktyke Wipasjany czyli "Wgladu". Kiedy juz ustabilizuje sie podstawowy wzorzec dyscypliny i rozwinie regularny sposób postepowania z sytuacja - czy bedzie to oddychania, chodzenie, czy cos innego - wtedy, na pewnym poziomie technika stopniowo zanika. Rzeczywistosc stopniowo sie rozszerza, tak ze wcale nie musimy uzywac zadnej techniki. I w tym przypadku nie trzeba sie koncentrowac na wnetrzu, bo nastepuje coraz to wieksze i wieksze rozprzestrzenianie sie na zewnatrz. A im wiecej czlowiek sie rozszerza, tym bardziej zbliza sie do pozbawionej centrum egzystencji.

Taki jest podstawowy wzór tego rodzaju medytacji, która opiera sie na trzech fundamentalnych czynnikach, po pierwsze, brak wewnetrznego scentralizowania, po drugie, brak pragnienia stania sie czyms wyzszym i po trzecie, calkowite utozsamianie sie z tu i teraz. Te trzy elementy biegna przez cala praktyke medytacji, od samego poczatku, az do momentu urzeczywistnienia.


Pytanie: Wspomnial pan w swoim wykladzie o terazniejszosci i ciekawi mnie, jak mozna stac sie swiadomym tego co absolutne poprzez swiadomosc relatywnego momentu w czasie?

Odpowiedz: Musimy zaczac od pracy z relatywnym aspektem dopóki w koncu ta terazniejszosc nie przybierze tak zywotnej cechy, ze nie bedzie juz dluzej uzalezniona od relatywnego sposobu wyrazania terazniejszosci. Mozna powiedziec, ze teraz istnieje przez caly czas, poza koncepcja relatywnosci. Ale poniewaz wszystkie koncepcje opieraja sie na idei relatywnosci, niemozliwe jest znalezienie slów, które by wychodzily poza nia. Tak wiec terazniejszosc stanowi jedyny sposób na bezposrednie widzenie. Najpierw znajduje sie pomiedzy przeszloscia a przyszloscia - teraz. Nastepnie stopniowo odkrywa sie, ze terazniejszosc wcale nie jest uzalezniona od relatywizmu. Odkrywa sie, ze przeszlosc nie istnieje, przyszlosc nie istnieje a wszystko dzieje sie teraz. Podobnie, zeby wyrazic przestrzen, mozna na poczatku stworzyc wazon, potem go rozbic zeby zobaczyc, ze pustka w wazonie jest taka sama jak na zewnatrz. Takie jest cale znaczenie stosowania techniki. Na poczatku, terazniejszosc w pewnym sensie nie jest doskonala. Albo mozna powiedziec, ze medytacja nie jest doskonala, jest czystym wytworem czlowieka. Siada sie, próbuje sie pozostawac w spokoju i koncentrowac na oddechu, itd. Ale kiedy tak sie zaczyna, stopniowo odkrywa sie cos wiecej. Tak wiec wysilek, który sie wlozylo - w odkrycie terazniejszosci - nie zostaje zmarnowany, chociaz wtedy mozna zauwazyc, ze byl raczej glupi. Ale to jedyny sposób, zeby zaczac.

Pytanie: Czy zanim uczen zacznie medytowac powinien pozbyc sie Ego, czy tez przyjdzie to w naturalny sposób podczas nauki?

Odpowiedz: Przychodzi to w naturalny sposób, poniewaz nie mozesz zaczac bez Ego. Z gruntu Ego nie jest zle. Dobro i zlo naprawde nigdzie nie istnieja, sa drugorzedne. W pewnym sensie Ego jest czyms falszywym, ale niekoniecznie zlym. Musisz zaczac razem z Ego, wykorzystac je , a z czasem zuzyje sie ono, jak para butów. Ale musisz je wykorzystac i calkowicie je zuzyc, tak zeby nic nie przetrwalo. W przeciwnym przypadku, jesli spróbujesz odepchnac Ego i byc doskonalym od samego poczatku, wtedy mozesz stac sie coraz bardziej i bardziej doskonalym z jednej strony, ale z drugiej strony nagromadzi sie taka sama ilosc niedoskonalosci, w podobny sposób jak intensywne swiatlo stwarza równiez intensywna ciemnosc.

Pytanie: Stwierdzil pan, ze istnieja dwie podstawowe formy medytacji - praktyka dewocyjna czyli próbowanie nawiazania kontaktu z czyms wyzszym oraz taka, która jest prosta swiadomoscia tego co jest - ale praktyka dewocyjna jednak odgrywa duza role równiez w buddyzmie, na przyklad dewocyjne piesni, itp. Nie wiem w jak sposób sie to dzieje, to znaczy, jak te dwa rózne aspekty lacza sie ze soba?

Odpowiedz: Tak, ale ten rodzaj dewocyjnej praktyki, który wystepuje w buddyzmie stanowi jedynie proces otwierania sie, poswiecania Ego. To proces stwarzania naczynia. Nie zamierzam potepiac innego rodzaju dewocji, ale jesli spojrzy sie na nia z punktu widzenia kogos, kto w niezreczny sposób uzywa tej techniki, to wtedy oddanie staje sie pragnieniem uwolnienia sie. Taki czlowiek czuje sie bardzo oddzielony, uwieziony i niedoskonaly. Traktuje siebie jako z gruntu zlego i stara sie wyzwolic. Innymi slowy, niedoskonala czesc zostaje utozsamiona z "ja", a wszystko co doskonale z jakas zewnetrzna istota, a wiec pozostaje tylko wydostanie sie z wiezienia. 

Ten rodzaj oddania to zbytni nacisk kladziony na swiadomosc Ego, negatywnego aspektu Ego. W buddyzmie istnieja setki róznych dewocyjnych praktyk, wiele relacji o poswieceniu dal Guru albo o komunikowaniu sie z Guru, o osiagnieciu Przebudzonego Stanu umyslu dzieki oddaniu. Jednak we wszystkich tych przypadkach oddanie nigdy nie zaczyna sie od centralizacji Ego. We wszystkich spiewach czy ceremoniach, na przyklad tych, które wykorzystuja symbolizm albo wizualizacje buddów, przed rozpoczeciem wizualizacji najpierw robi sie bezforemna medytacje, która stwarza calkowicie otwarta przestrzen. Na koncu zas, zawsze recytuje sie to co znane jest jako Potrójne Kolo: "Ja nie istnieje, zewnetrzna wizualizacja nie istnieje, akt wizualizacji nie istnieje" - cala idea polega na tym, ze kazde uczucie osiagniecia zostaje wrzucone w otwartosc, takze nie czuje sie ze cokolwiek sie zbiera. Uwazam, ze jest to podstawa. 

Mozna odczuwac wielkie oddanie, ale jest to pewien rodzaj abstrakcyjnej formy oddania, które nie centralizuje sie we wnetrzu. Po prostu nastepuje identyfikacja z odczuciem oddania i to wszystko. Jest to zapewne inna koncepcja oddania, gdzie nie ma zadnego centrum a istnieje tylko oddanie. Natomiast we wszystkich innych przypadkach oddanie zawiera w sobie wymaganie. Istnieje nadzieja uzyskania czegos w zamian.

Pytanie: Czy móglby pan podsumowac jaki jest cel medytacji?

Odpowiedz: No cóz, medytacja stanowi cel sam w sobie. Medytacji nie robi sie w jakim celu, ona sama jest celem. Zwykle we wszystkim co robimy mamy jakis cel: cos ma sie wydarzyc w przeszlosci, dlatego to co teraz robie jest wazne - wszystko ma taki punkt odniesienia. Ale cala idea medytacji polega na rozwinieciu zupelnie innego sposobu odnoszenia sie do rzeczy, takiego w którym nie ma wcale zadnego celu. W rzeczywistosci medytacja zajmuje sie pytaniem, czy jest cos takiego jak cel. A kiedy czlowiek nauczy sie innego postepowania z sytuacja, nie ma juz dluzej celu. Nie jest na drodze prowadzacej dokads. Albo bardziej, jest równoczesnie w drodze i u jej celu. Po to faktycznie jest medytacja.

Pytanie: Czy byloby to stopienie sie z rzeczywistoscia?

Odpowiedz: Tak, poniewaz rzeczywistosc jest przez caly czas. Rzeczywistosc nie jest oddzielna istota i chodzi o to, zeby stac sie jednoscia z rzeczywistoscia - nie osiagnac jednosc, ale utozsamic sie nia. Czlowiek jest juz czescia tej rzeczywistosci i pozostaje tylko pozbyc sie watpliwosci. Wtedy odkrywa sie, ze tak bylo zawsze.

Teraz chyba powinienem zwrócic uwage na jedna czy dwie drobne sprawy dotyczace medytacji, chociaz omówilismy juz zasadnicze podstawy tego tematu.
Generalnie, instrukcje medytacyjne nie moga zostac podane na wykladzie. Powinien istniec osobisty zwiazek pomiedzy nauczycielem a uczniem. W kazdej podstawowej technice, takiej jak swiadomosc oddechu wystepuja pewne wariacje. Ale chyba powinienem w skrócie wyjasnic podstawowy sposób medytowania, a wy jesli pózniej zechcecie przejsc dalej z pewnoscia bedziecie mogli otrzymac dalsze wskazówki od nauczyciela medytacji.

Jak juz wczesniej powiedzialem, medytacja nie jest zwiazana z rozwijaniem koncentracji. Chociaz wiele ksiazek o buddyzmie, opisuje takie praktyki jak Samatha jako rozwijajace koncentracje, to uwazam, ze ten termin w pewnym sensie jest mylacy. Mozna z tego by wywnioskowac, ze medytacje da sie wykorzystac do komercyjnych celów i uzywac jej do liczenia pieniedzy czy czegos podobnego. Ale medytacji nie wykorzystuje sie do komercyjnych celów, rózni sie od koncentracji. Widzicie, zasadniczo nie da sie na prawde skoncentrowac. 

Kiedy czlowiek usiluje sie mocno skoncentrowac, wtedy musi myslec, ze koncentruje sie na przedmiocie i potrzebuje jeszcze czegos do przyspieszenia. W ten sposób wystepuja dwa procesy, ten drugi stanowi pewien rodzaj straznika, który sprawdza czy robi sie to we wlasciwy sposób. Ta czesc musi zostac usunieta, w przeciwnym przypadku konczy sie bedac bardziej swiadomym siebie, a mniej samej koncentracji i nie jest sie juz w stanie koncentracji. Staje sie to blednym kolem. Dlatego nie da sie rozwijac samej koncentracji bez usuniecia scentralizowanego pilnowania, usilowania bycia uwaznym - czyli Ego. Tak wiec, praktyka Samathy, swiadomosci oddechu nie polega na koncentrowaniu sie na oddechu.

Na Wschodzie zwykle stosuje sie postawe ze skrzyzowanymi nogami i jesli ktos potrafi w niej siedziec, to powinien jej uzywac. Nastepnie powinno sie cwiczyc w tym, zeby siedziec i medytowac w kazdym miejscu, nawet na srodku pola. Nie powinno sie szczególnie zwracac uwagi na to, ze sie siedzi ani na poszukiwaniu czegos do siedzenia. Takze fizyczna postawa jest dosc wazna. Na przyklad, kiedy sie lezy mozna miec sklonnosc do zasypiania, kiedy sie stoi moze to sklaniac do chodzenia. Ale ci, którym trudno jest siedziec ze skrzyzowanymi nogami, równie dobrze moga siedziec na krzesle. 
W buddyjskiej ikonografii postawa siedzenia na krzesle jest znana jako Maitreja asana i w pelni akceptowana. Wazne jest zeby miec wyprostowane plecy, tak zeby nie wystepowaly napiecia podczas oddychania. Sam oddech nie stanowi przedmiotu koncentracji, jak juz juz mówilismy, ale chodzi o to zeby stac sie jednym z odczuwaniem oddechu. Na poczatku konieczny jest pewien wysilek, ale po pewnym czasie praktyki, kiedy uwaga jest utrzymywana na ruchu oddechu, wszystko nastepuje zupelnie naturalnie i nie trzeba specjalnie wiazac umyslu z oddechem. Odczuwa sie oddech - wydech, wdech, wydech, wdech - zwykle dzieje sie tak, ze wydech jest dluzszy od wdechu, co pomaga w staniu sie swiadomym przestrzeni i rozprzestrzenianiu sie oddechu na zewnatrz.

Bardzo wazne jest równiez unikanie bycia zbyt powaznym czy poczucia, ze uczestniczy sie w jakims specjalnym rytuale. Powinno czuc sie calkiem naturalnie i spontanicznie i po prostu starac sie identyfikowac z oddechem. Wszystko juz w tym jest i nie ma to zwiazku z zadnymi ideami czy analiza. Kiedy pojawiaja sie mysli, obserwujcie je po prostu jako mysli a nie jak jakis przedmiot. Zwykle kiedy pojawiaja sie mysli nie jestesmy swiadomi, ze sa to mysli. Przypuscmy, ze ktos planuje wycieczke na weekend - jest wtedy tak pochloniety myslami, ze prawie juz znajduje sie na tej wycieczce i nawet nie uswiadamia sobie, ze sa to mysli. Natomiast, kiedy widzi sie, ze jedynie mysli stwarzaja taki obraz, odkrywa sie, iz posiada mniej realnosci. 

Nie powinno sie tlumic mysli w medytacji, ale starac sie zobaczyc ich przemijajaca i przezroczysta nature. Nie powinno sie angazowac w nie, ani ich odrzucac, tylko po prostu obserwowac je i ponownie powracac do swiadomosci oddechu. 

Chodzi tu o kultywowanie akceptacji wszystkiego, dlatego nie powinno sie rozrózniac ani angazowac w jakikolwiek rodzaj walki. Taka jest podstawowa technika medytacji, która jest zupelnie prosta i bezposrednia. Nie powinno sie robic zamierzonego wysilku, nie próbowac niczego kontrolowac ani usilowac byc spokojnym. 

Dlatego wlasnie uzywa sie oddechu. Latwo odczuwac oddech, nie potrzeba go kontrolowac ani starac sie z nim cokolwiek robic. Oddech jest latwo dostepny i powinno sie go po prostu odczuwac. Taki jest powód tego, ze rozpoczyna sie od metody. 
Taki jest podstawowy sposób rozpoczynania, ale pózniej nastepuje jego kontynuacja i rozwija sie on na swój wlasny sposób. Calkiem spontanicznie, czasami odczuwa sie pózniej troche inaczej niz na samym poczatku. Nie klasyfikuje sie tutaj zaawansowanej techniki czy dla poczatkujacych. Rozwija sie ona stopniowo.

Tekst pochodzi z ksiazki Chogyam Trungpa
"Meditation in Action"

 

 



powrót do góry strony


zamów: "Alchemia i moc medytacji"