|
Erich
Fromm
Dogmat
Chrystusa
|
|
Postanowiliśmy zaprezentować
fragmenty książki Ericha Fromma "Dogmat Chrystusa".
Wielu autorów zwraca uwagę, że Fromm zbytnio
redukuje religię do wymiaru tylko psychologicznego, a jak
wiadomo, każda religia oprócz treści zjawisk społecznych i
warstwy emocjonalnej społeczeństwa, w którym się rodziła,
zawiera także uniwersalne przesłania duchowe i unikalną jakość
duchowości jej lidera/liderów.
Niewątpliwie także religia chrześcijańska wniosła sobą ogromną
ilość światła w zrozumienie duchowości, a nauki jej głównego
lidera, Jezusa z Nazaretu, urzekają swym wysokim lotem i
znakomitym aromatem duchowym.
Pomimo jednak pewnego przeakcentowania sfery społeczno-psychologicznej
w dziele Fromma, warto jednak docenić jego duży wkład w
poszukiwanie wielu uwarunkowań historycznych, społecznych i psychologicznych w
zjawiskach przekształcania się pierwotnego chrześcijaństwa.
Z cylku tego typu nauk - poszukujących przeobrażeń w kształtowaniu się
religii europejskiej - postaramy się w przyszłości zaprezentować
jeszcze kilka szczególnie interesujących pozycji.
Redakcaja
Integracji ABSOLUTU
Wczesne
chrześcijaństwo i jego idea Jezusa
Każda
próba zrozumienia źródeł chrześcijaństwa musi rozpocząć się
od zbadania ekonomicznej, społecznej, kulturalnej i psychicznej
sytuacji jego najwcześniejszych wyznawców. Palestyna była częścią
Cesarstwa Rzymskiego, podlegającą warunkom jego rozwoju
ekonomicznego i społecznego. Wzmożenie międzynarodowego handlu
nie oznaczało bynajmniej polepszenia doli mas, zwiększenia możliwości
zaspokojenia ich codziennych potrzeb; zainteresowana nim była
tylko nieliczna warstwa klasy posiadającej. Bezrobotny i głodny
plebs w skali dotychczas niespotykanej wypełniał miasta. Zaraz
po Rzymie miastem ze stosunkowo najliczniejszym proletariatem była
Jerozolima. Rzemieślnicy, którzy zazwyczaj pracowali tylko w
domu i w przeważającej mierze zaliczali się do biedoty, bez
przeszkód poparli żebraków, niewykwalifikowanych robotników i
wieśniaków. Prawdę powiedziawszy, proletariusze Jerozolimy byli
w gorszym położeniu niż rzymscy. Nie cieszyli się rzymskimi
prawami obywatelskimi, a ich palące potrzeby żołądka i serca
nie były zabezpieczane przez cesarzy poprzez rozdawnictwo zboża
czy wyszukane igrzyska i przedstawienia.
Społeczność
wiejska była wyczerpana przez nadzwyczaj ciężkie podatki i albo
popadała w niewolę za długi albo, co się tyczy drobnych
gospodarzy, odbierano jej narzędzia pracy lub użytkowane działki.
Niektórzy powiększali liczbę wielkomiejskiego proletariatu
Jerozolimy; inni uciekali się do środków desperackich, takich
jak zbrojne powstanie lub grabież. Ponad tym zbiedniałym i
zrozpaczonym proletariatem wyrosła w Jerozolimie i całym
imperium klasa średnia, która mimo rzymskiego ucisku była
stabilna ekonomicznie. Nad nimi znajdowała się nieliczna, ale
silna i wpływowa klasa arystokracji kapłańskiej i finansowej.
Zgodnie z tym ostrym podziałem ekonomicznym pośród populacji
Palestyny przebiegało zróżnicowanie społeczne. Faryzeusze,
saduceusze i zeloci byli politycznymi i religijnymi
reprezentantami tych różnic. Saduceusze reprezentowali bogatą
klasę wyższą: “nieliczni są zwolennikami ich nauki, ale należą
do najznaczniejszych”-8. Józef Flawiusz określa ich
arystokratyczne maniery takimi słowy: "Saduceusze we
wzajemnym obcowaniu bardziej szorstcy, a ich stosunki ze swoimi
obywatelami oschłe jak z obcymi-9. Obok tej niewielkiej wyższej
klasy feudałów istnieli faryzeusze reprezentujący średnich i
uboższych mieszczan, którzy "miłują się wzajemnie i dbają
o zgodne postępowanie ze wspólnotą."-10
"Faryzeusze
prowadzą życie wstrzemięźliwe i unikają wszelkich uciech,
kierując się tym co rozum uznał za dobre i usilnie starają się
przestrzegać jego nakazów. Sędziwych wiekiem otaczają wielką
czcią i nie odważają się sprzeciwić temu co oni wprowadzili.
Choć mniemają, że wszystkim rządzi los, nie odmawiają woli
ludzkiej samoistnego działania, gdyż Bóg postanowił oddzielić
od siebie zrządzenia losu i wolę ludzką, tak, że każdy według
swego upodobania może iść drogą bądź występku bądź drogą
cnoty. Wierzą także, że dusze mają moc nieśmiertelną, a ci,
którzy pędzą cnotliwe lub występne życie, odbierają w
podziemiu nagrodę lub karę. Dusze pierwszych mają możność
powrotu do życia, drugich zaś na wieki pozostają zamknięte w
więzieniu. Przez te nauki posiedli oni tak znaczny wpływ na
ludzi, że we wszystkich sprawach religijnych, odprawianiu modłów
i składaniu ofiar rozstrzygają ich wskazania. Ich wielkiej
cnotliwości najlepsze świadectwo dają miasta twierdząc, że
zarówno słowem, jak i czynem dążą do tego, co wzniosłe."-11
W
opisie Józefa Flawiusza klasa faryzeuszy jest niewątpliwie
bardziej jednolita, niż była w rzeczywistości. W ich
stronnictwie były elementy wywodzące się z najniższych warstw
proletariatu, powiązane z nimi w ich walce o byt (np. Rabbi Akiba).
Jednocześnie jednak byli między nimi członkowie dobrze
sytuowanego mieszczaństwa. Różnica społeczna wyrażała się
na różne sposoby, najwyraźniej w sprzecznościach politycznych,
stosownie do tego jak odnosili się do kwestii rzymskiego
panowania i ruchów rewolucyjnych. Ale pomimo tego zróżnicowania
faryzeusze jako pierwsi stworzyli porównywalnie jednolitą grupę
warstw średnich pod przywództwem inteligencji, która znajdowała
w ludzie posłuch i przedstawiała autorytet dla mas.
Najniższa
warstwa miejskiego lumpenproletariatu i uciskanych wieśniaków,
tak zwani Am-Haarec (dosłownie, lud ziemi), stała w ostrej
opozycji do faryzeuszy i ich licznego stronnictwa. W istocie byli
oni klasą całkowicie przez rozwój ekonomiczny wydziedziczoną;
nie mieli nic do stracenia i przypuszczalnie czegokolwiek do
zyskania. Pod względem ekonomicznym i społecznym stali na zewnątrz
społeczności żydowskiej wchodzącej w skład Cesarstwa
Rzymskiego.
Nie popierali faryzeuszy i nie czcili ich:
nienawidzili ich i wzajemnie, byli przez nich lekceważeni.
Charakterystyczna dla tej postawy jest wypowiedź Akiby, jednego z
najważniejszych faryzeuszy, który sam wywodził się z
proletariatu: "Gdy byłem jeszcze prostym (ciemnym) człekiem
Am-Haarec, mówiłem: Gdybym dopadł uczonego, gryzłbym go jak
osioł." Dalej czytamy: "Rabbi, powiedz <<jak
pies>>, osioł nie gryzie", a on odpowiedział:, Gdy
gryzie osioł trzeszczą kości ofiary, podczas gdy pies ogryza mięso."-12
W tym samym ustępie Talmudu znajduje się seria wypowiedzi opisujących
stosunki pomiędzy faryzeuszami i Am-Haarec.
"Człowiek
powinien sprzedać wszystko, co posiada i zapewnić sobie rękę córki
uczonego, a jeśli nie zdobędzie córki uczonego, powinien
zabiegać o rękę córki człowieka wybitnego. Jeśli mu się w
tym nie powiedzie, powinien dołożyć starań, aby zdobyć rękę
córki nadzorcy synagogi, a jeśli tego nie dokona, powinien starać
się pozyskać córkę poborcy ofiar, a jeśli nawet w tym mu się
nie powiedzie, powinien spróbować zdobyć rękę córki
nauczyciela szkoły podstawowej. Powinien uniknąć ślubu z córką
prostaka (członka Am-Haarec) bo jest obrzydliwością, ich
kobiety budzą odrazę, a co się tyczy ich córek, to
powiedziano: <<Przeklęty kto obcuje z jakimkolwiek zwierzęciem>>."
(Put. 27)
Nadto,
Rabbi Jochanan mówi: "Prostaka wolno rozedrzeć na kawałki
jak rybę... Kto daje prostakowi córkę za żonę, w istocie
podrzuca ją lwu, bo tak jak lew bez wstydu rozrywa i pożera swą
ofiarę, tak samo prostak bezczelnie i brutalnie sobie z nią używa."
Rabbi
Eliezer:
"Gdyby
gmin z powodów ekonomicznych nas nie potrzebował, pozabijałby
nas dawno temu... Wrogość prostaka wobec uczonego jest nawet większa
niż wrogość pogan wobec Izraelitów... Sześć rzeczy o
prostaku jest prawdziwych: nie można polegać na nim jako świadku,
ani przyjmować żadnych jego zeznań, nie można dopuścić go do
tajemnicy ani kurateli nad sierotą, ani powierzyć środków na
cel dobroczynny, nie można wybrać się z nim w podróż, i nie
powinno się mówić mu, że coś stracił"13
Cytowane
tu poglądy (ich liczbę można by znacznie zwielokrotnić)
pochodzą z kręgów faryzejskich i ukazują z jaką nienawiścią
przeciwstawiali się oni Am-Haarec, ale także jak gorzka mogła
być nienawiść człowieka z ludu do uczonych i ich stronnictwa.
Opisanie przeciwstawności istniejących w palestyńskim judaizmie
pomiędzy arystokracją, klasą średnią i jej intelektualnymi
przywódcami z jednej oraz miejskim i wiejskim proletariatem z
drugiej strony, było konieczne dla wyjaśnienia fundamentalnych
przyczyn takich politycznych i religijnych ruchów rewolucyjnych,
jak wczesne chrześcijaństwo.
Szersza prezentacja zróżnicowania
pośród nadzwyczaj różnobarwnych faryzeuszy nie jest dla celów
tej monografii niezbędna i mogłaby wywieść nas w pole.
Przeciwstawność pomiędzy burżuazją i proletariatem w grupie
faryzejskiej wzmogła się, gdy rzymski ucisk stał się twardszy
i w większym stopniu ekonomicznie zgniatał i wydziedziczał
klasy najniższe. W tej samej mierze klasy najniższe zaczęły
wspomagać narodowe, społeczne i religijne ruchy rewolucyjne.
Te
rewolucyjne aspiracje znalazły dwojaki wyraz w politycznych próbach
buntu i wyzwolenia, skierowanych przeciw własnej arystokracji i
Rzymianom oraz wszelkiego rodzaju ruchach mesjaniczno-religijnych.
Żadną jednak miarą nie można rozdzielić tych dwu dróg wiodących
ku wyzwoleniu i zbawieniu; zresztą często drogi te się pokrywały.
Same ruchy mesjaniczne przybierały formy na pół praktyczne, a
na poły symboliczne.
Najważniejsze z tych ruchów godzi się tu
pokrótce przypomnieć. Krótko przed śmiercią Heroda, tj. w
czasie, gdy obok dominacji rzymskiej ludzie znosili ucisk z rąk służących
Rzymianom żydowskich namiestników, miał miejsce w Jerozolimie
ludowy bunt pod przywództwem dwóch faryzejskich uczonych,
podczas którego został zniszczony rzymski orzeł znajdujący się
u wejścia do świątyni. Sprawcy zostali osądzeni, a głównych
spiskowców żywcem spalono.
Po śmierci Heroda tłum demonstrował
przed jego następcą Archelansem, domagając się uwolnienia więźniów
politycznych, zniesienia podatku handlowego i ograniczenia rocznej
daniny. Żądania nie zostały spełnione. Wielka, związana z tym
zdarzeniem demonstracja została krwawo stłumiona, żołnierze
zabili tysiące demonstrantów. Mimo tego ruch rósł w siłę.
Rozwijało się ludowe powstanie. Siedem tygodni później doszło
w Jerozolimie do nowych krwawych buntów przeciw Rzymowi.
Dodatkowo powstała społeczność wiejska. W starym centrum
rewolucyjnym, Galilei, stoczono wiele walk z Rzymianami, miały
miejsce rozruchy w Transjordanii. Dawni pasterze gromadzili się w
ochotniczych oddziałach i prowadzili wojnę partyzancką.
Taka
była sytuacja w 4 r. p.n.e. Niełatwo przyszło Rzymianom
opanowanie zbuntowanych mas. Swoje zwycięstwo zwieńczyli ukrzyżowaniem
dwóch tysięcy jeńców. Przez kilka lat w kraju panował spokój.
Ale krótko po wprowadzeniu (w 6 r. n.e.) bezpośredniej
administracji rzymskiej, która rozpoczęła swą działalność
od spisu ludności dla celów fiskalnych, powstał nowy ruch
rewolucyjny. Tym razem dokonał się rozdział między klasami niższą
i średnią. Chociaż dziesięć lat wcześniej faryzeusze przyłączyli
się do powstania, teraz pogłębiło się rozdarcie pomiędzy
rewolucyjnymi masami miast i wsi z jednej, a faryzeuszami z
drugiej strony.
Miejski i wiejski plebs zjednoczył się w nowej
partii, zelotów, podczas gdy klasa średnia pod przewodnictwem
faryzeuszy przygotowała się do pojednania z Rzymianami. Im większy
stawał się ucisk jarzma narzuconego przez Rzymian i żydowską
arystokrację, tym większa była desperacja mas, a zelotyzm
pozyskiwał nowych zwolenników. Aż do wybuchu wielkiego
powstania przeciw Rzymianom miały miejsce ciągłe utarczki między
ludem i administracją. Powodem rewolucyjnych wybuchów były często
podejmowane przez Rzymian próby ustawienia posągu Cezara albo
rzymskiego orła w świątyni jerozolimskiej. Oburzenie wobec tych
zamierzeń, racjonalizowane na gruncie religii, w rzeczywistości
wywodziło się z nienawiści mas do cesarza jako przywódcy i głowy
uciskającej ich klasy. Osobliwy charakter tej nienawiści do
cesarza stanie się bardziej wyraźny, gdy przypomnimy, że była
to epoka, w której cześć dla rzymskiego władcy rozprzestrzeniła
się po całym imperium, a jego kult miał stać się religią
dominującą.
Im
bardziej beznadziejną stawała się walka przeciw Rzymowi na płaszczyźnie
politycznej i im bardziej klasa średnia wycofywała się i
sposobiła do kompromisu z okupantem, tym bardziej radykalne stawały
się masy, ale tendencje rewolucyjne traciły swój charakter
polityczny i przesuwały się na poziom fantazji religijnych i
idei mesjanicznych. I tak pseudo-mesjasz Theudas obiecał masom,
że poprowadzi je do Jordanu i powtórzy cud Mojżesza. Żydzi
przeszliby przez rzekę suchą stopą, a ścigający ich Rzymianie
przepadliby w odmętach.
Rzymianie widzieli w tych fantazjach
objaw groźnego fermentu rewolucyjnego; wymordowali zwolenników
Theudasa, a jego samego ścięli. Theudas miał następców. Józef
Flawiusz zamieszcza relację z powstania za rządów namiestnika
prowincji Feliksa; jego przywódcy, "działając rzekomo z
natchnienia bożego wzniecali bunty i niepokoje, wprawili lud w
nastroje opętańcze i wyprowadzili na pustynię, gdzie rzekomo Bóg
miał okazywać znaki zapowiadające wolność. Feliks, który w
tym postępowaniu dopatrzył się początku buntu, wysłał na
nich jeźdźców, ciężkozbrojnych żołnierzy i mnóstwo z nich
położył trupem.
Jeszcze
większą klęskę ściągnął na Żydów fałszywy prorok z
Egiptu. Pojawił się bowiem w kraju pewien szarlatan, który
uchodził za proroka i skupił wokół siebie trzydzieści tysięcy
otumanionych ludzi. Poprowadził ich z pustyni okrężnymi drogami
na górę zwaną ·Oliwną skąd miał siłą wtargnąć do
Jerozolimy i po pokonaniu garnizonu rzymskiego stać się z pomocą
towarzyszących mu uzbrojonych ludzi władcą ludu.
Wojska
rzymskie szybko rozprawiły się z rewolucyjnymi hordami. Większość
została zabita lub osadzona w więzieniu, reszta ginęła z rąk
własnych; wszyscy inni próbowali kryć się po domach. Mimo to
powstanie kontynuowano: "Po uśmierzeniu także tych zaburzeń,
znowu, jak w chorym organizmie, w innej części powstał stan
zapalny. Oto złączyli się ze sobą szarlatani i rozbójnicy, i
skłonili wielu ludzi do buntu, zagrzewając ich do walki o wolność,
grożąc śmiercią tym, którzy pogodzili się z panowaniem
Rzymian, i zapowiadając, że będą siłą wyzwalać tych, co chcą
dobrowolnie znosić jarzmo niewoli. Podzieliwszy się na oddziały
rozmieszczone po kraju, rabowali domy możniejszych obywateli, ich
samych zabijali, a wsie palili, tak że skutki ich szaleństwa
odczuwała Judea jak długa i szeroka. Wojna ta rozpalała się każdego
dnia coraz bardziej.
Wzrost ucisku niższych klas narodu spowodował zaostrzenie
konfliktu między nimi i mniej uciskaną klasą średnią i proces
ten sprawił, że masy stawały się coraz bardziej radykalne.
Lewe skrzydło zelotów sformowało tajną frakcję "Sicarii"
(noszących sztylet), którzy poprzez spiski i gwałty zaczęli
terroryzować zamożnych obywateli. Bezlitośnie prześladowali
umiarkowanych i ustępliwych z jerozolimskich klas wyższej i średniej;
jednocześnie atakowali, grabili i spopielali domostwa mieszkańców,
którzy odmówili przyłączenia do rewolucyjnych band. Do tego
prorocy i pseudo-mesjasze nie przerywali swej agitacji wśród
ludu.
Ostatecznie,
w roku 66 wybuchło wielkie ludowe powstanie przeciw Rzymowi. Na
początku było popierane przez średnie i niższe klasy narodu,
który po ciężkich walkach pokonał oddziały rzymskie. W tym
okresie działaniami wojennymi kierowali posiadacze i ludzie
wykształceni, wykazywali jednak niewielką energię i dążyli do
zawarcia kompromisu. Dlatego, pomimo kilku zwycięstw, pierwszy
rok wojny zakończył się porażką, a masy przypisały ten
nieszczęsny rezultat słabości i niezaangażowaniu dowództwa.
Przywódcy mas pragnęli za wszelką cenę pozyskać władzę i
zastąpić dotychczasowych wodzów. Ponieważ ci nie opuszczali
swych stanowisk dobrowolnie, zimą 67/68 wybuchła "krwawa
wojna domowa, której towarzyszyły okropne sceny jakimi może się
poszczycić tylko Rewolucja Francuska. Im bardziej beznadziejna
stawała się wojna, tym częściej klasy średnie próbowały
szukać swego szczęścia w kompromisie z Rzymianami; w wyniku
tego wojna domowa nasiliła się.
Podczas
gdy jeden z czołowych faryzeuszy, Rabbi Jochanan ben Sakai,
przeszedł na stronę wroga i zawarł z nim pokój, drobni
handlarze, rzemieślnicy i wieśniacy jeszcze przez pięć miesięcy
bronili miasta z wielkim heroizmem. Nie mieli nic do stracenia,
ale także nic więcej do zyskania, stąd walka przeciw potędze
Rzymu była beznadziejna i wreszcie załamała się. Wielu zamożnych
uratowało się przechodząc na stronę Rzymian i chociaż Tytus
był rozgoryczony postawą pozostałych Żydów, to jednak
przyjmował uciekinierów.
W tym samym czasie masy Jerozolimy
szturmowały pałac królewski, w którym wielu zamożnych Żydów
zdeponowało swe skarby. Pieniądze zabrano, a właścicieli
wymordowano. Wojny z Rzymem i wojna domowa zakończyły się zwycięstwem
Rzymian. Towarzyszyło mu zwycięstwo żydowskiej grupy panującej
oraz ruina stu tysięcy wieśniaków i proletariuszy. Równolegle
z walkami społecznymi i politycznymi oraz mesjanicznie
zabarwionymi rewolucyjnymi usiłowaniami pojawiała się popularna
literatura inspirowana przez te same tendencje, konkretnie pisma
apokaliptyczne.
Pomimo ich różnorodności, wizja przyszłości w
nich zawarta jest porównywalnie jednolita. Pierwsze są
"Niedole Mesjasza" odwołujące się do zdarzeń, które
nie zmogą "wybranych" - głodu, trzęsień ziemi,
epidemii i wojen. Za nimi idzie, przepowiedziana przez Daniela
(12,1) "wielka sromota", jakiej nie było od stworzenia
świata, straszny czas strapienia i cierpienia. Poprzez całą
literaturę apokaliptyczną przewija się wiara, że wybrani wyjdą
z tego pogromu obronną ręką. Horror spustoszenia zapowiedziany
przez Daniela (9,27,11,31 i 12,11) to ostateczny znak końca.
Obraz końca nosi cechy starych proroctw. Punktem kulminacyjnym będzie
pojawienie się Syna Człowieczego na obłokach w blasku i chwale.
Tak, jak różne były formy uczestnictwa poszczególnych środowisk
w walce z Rzymianami, tak i literatura apokaliptyczna powstawała
w różnych klasach. Pomimo pewnej jednolitości zostało to jasno
wyrażone poprzez różne rozłożenie akcentów w poszczególnych
pismach.
Mimo, że ich szczegółowa analiza jest tu niewykonalna,
możemy przytoczyć wyrażenie identycznych rewolucyjnych
tendencji, które zainspirowały lewicę obrońców Jerozolimy, słowami
kończącymi Księgę Henocha: "Biada tym, co stawiają swe
domy na piasku: bo zadrżą w posadach i runą pod mieczem. A ci
co gromadzą srebro i złoto, przepadną na sądzie. Biada wam
bogaci, bo zaufaliście waszym bogactwom. Będą wam odebrane, bo
zapomnieliście Najwyższego w dniach sądu... Biada wam, którzy
złem odpłacacie bliźniemu, bo zwróci się wam według waszych
uczynków. Biada wam fałszywi świadkowie... Nie lękajcie się,
którzy cierpicie, bo wasze będzie uzdrowienie: Stanie się światłość
i posłyszycie kojący głos z nieba". (Henoch, 94).
Obok
ruchów religijno-mesjanicznych, społeczno-politycznych i
literackich, charakteryzujących okres powstania chrześcijaństwa,
należy wspomnieć inny ruch, w którym cele polityczne nie
odgrywały żadnej roli i który prowadził wprost do religii
Chrystusa, mianowicie ruch ludowy wzniecony przez Jana
Chrzciciela. Klasa wyższa, niepomna pouczeń, nie mogła mieć z
nim nic wspólnego. Jego najbardziej uważni słuchacze wywodzili
się z kręgu pogardzanych mas. Nauczał on, że Królestwo
Niebieskie i Dzień Sądu, przynoszące prawym wyzwolenie a złym
zagładę są bliskie, "Nawróćcie się, bowiem bliskie już
jest Królestwo Niebieskie", było sednem jego nauk.
Aby
zrozumieć psychologiczne znaczenie wiary pierwszych chrześcijan
- a to jest naczelnym zadaniem tej monografii - koniecznym jest
uzmysłowienie sobie jacy ludzie poparli wczesne chrześcijaństwo.
Były to masy niewykształconych biedaków, jerozolimski
proletariat i wieśniacy, którzy wobec wzmocnienia ekonomicznego
i politycznego ucisku, społecznych restrykcji i lekceważenia,
wzbudzili u siebie potrzebę zmiany istniejących warunków. Łaknęli
własnego szczęścia oraz pałali nienawiścią i żądzą zemsty
do swoich panujących i do Rzymian.
Widzieliśmy, jak zróżnicowane
były formy tych tendencji, rozciągające się od walki przeciw
Rzymowi po walkę klasową w Jerozolimie, od nierealistycznej próby
rewolucyjnej Theudasa po ruch Jana Chrzciciela i literaturę
apokaliptyczną, wszelkiego rodzaju zjawiska, od działalności
politycznej po mesjaniczne marzenia.
Jednak za nimi wszystkimi stał
jeden motyw: nienawiść i nadzieja cierpiących mas, wywołana
przez rozpacz i beznadziejność ich sytuacji społeczno-ekonomicznej.
Niezależnie od tego, czy treść eschatologicznych oczekiwań była
bardziej społeczna, polityczna czy religijna, rosły one w siłę
ze wzmocnieniem ucisku i były żywsze "im głębiej zstępujemy
w niepiśmienne masy, do tzw. Am-Haarec, w krąg tych, którzy
teraźniejszości doświadczali jako udręki i dlatego spełnienia
wszystkich swych pragnień musieli wypatrywać w przyszłości".17
Im
bardziej ponura stawała się nadzieja na rzeczywistą poprawę,
tym częściej musiała wyrażać się w fantazjach. Rozpaczliwa
walka zelotów i ruch Jana Chrzciciela, stanowiące przeciwstawne
bieguny, były zakorzenione w jednej glebie: desperacji klas najniższych,
Z punktu widzenia psychologii warstwę tę charakteryzuje obecność
nadziei na zmianę swego położenia (interpretując analitycznie,
na dobrego ojca, który by im pomógł), a jednocześnie,
niepohamowaną nienawiść do ciemięzców, która wyrażała się
w uczuciach skierowanych do rzymskiego cesarza, faryzeuszy i w ogóle
bogatych oraz w fantazjach kary Dnia Sądu.
Widzimy tutaj postawę
ambiwalentną; ludzie ci kochali w wyobraźni dobrego ojca, który
ofiarowałby im pomoc i wyzwolenie, nienawidzili złego ojca, który
ich uciskał, dręczył i nimi pogardzał. Z tej warstwy biednych,
niekształconych mas rewolucyjnych wyrosło chrześcijaństwo jako
doniosły historyczny ruch mesjaniczno-rewolucyjny. Tak jak
doktryna Jana Chrzciciela, chrześcijaństwo odwoływało się nie
do światłych i posiadających, ale do biednych, ciemiężonych i
cierpiących. Nowe posłanie poparli drobni rzemieślnicy i
proletariusze. Przeciwnik chrześcijan, Celsus, dobrze ilustruje
układ społeczny wspólnoty, jak ją widział niemal po dwóch
wiekach.
"Widzimy,
że w poszczególnych domach prywatnych gręplarze, szewcy,
folusznicy, ludzie nieokrzesani i prości nie ośmielają się
wyszeptać słowa w obecności starszych i poważniejszych panów;
kiedy jednak spotkają się na osobności z dziećmi i kobietami równie
prostymi jak oni, opowiadają im przedziwne historie: że nie należy
słuchać ojców i nauczycieli, a raczej im tylko trzeba wierzyć;
że tamci są głupcami i szaleńcami; że nie mogą dostrzec ani
zrobić nic naprawdę szlachetnego, zajęci próżnymi głupstwami,
a tylko oni jedni wiedzą, jak należy żyć; że jeśli uwierzą
ich słowom, będą szczęśliwi sami i ich bliscy.
A jeśli mówiąc
to zobaczą, że zbliża się któryś z nauczycieli młodzieży,
ktoś poważniejszy albo sam ojciec rodziny, lękliwi uciekają w
popłochu, zuchwali zaś podburzają dzieci do buntu, szepcą im
do ucha, że w obecności ojca lub nauczycieli nie będą mogli
ani chcieli wyjaśnić tych wszystkich wspaniałości, że wzbudza
w nich odrazę głupota i okrucieństwo tych zdemoralizowanych
ludzi, pełnych najgorszej niegodziwości i kroczących drogą
występku, którzy by ich na pewno ukarali; ale jeśli chcą się
czegoś nauczyć, niechaj porzucą rodziców i nauczycieli i idą
z kobietami i towarzyszami zabaw na zebranie kobiet, albo do
szewca lub do folusznika, a tam osiągną doskonałość. Taka
jest ich argumentacja."-18
Obraz
zwolenników chrześcijaństwa, który przedstawia Celsus,
charakteryzuje nie tylko ich sytuację społeczną, ale także
psychiczną, ich walkę i nienawiść wobec ojcowskiego
autorytetu. Jaka była treść pierwotnego posłania chrześcijańskiego?-19
Na
pierwszym planie stoi eschatologiczne oczekiwanie. Jezus głosił
bliskość Królestwa Bożego. W swej działalności uczył lud
dostrzegać jego początek. Mimo to jednak: "Wypełnienie Królestwa
nastąpi dopiero wówczas, gdy powróci w chwale na niebieskich obłokach,
aby sprawować rząd. Wydaje się, że Jezus zapowiedział ten
szybki powrót na krótko przed swoją śmiercią, i że przy odejściu
pokrzepił swych uczniów zapewnieniem, iż natychmiast zrówna się
z Bogiem. Stosownie do tego, instrukcje, które pozostawił
uczniom były zdominowane przez myśl, że koniec - jego dzień i
godzina są jednak nikomu nie znane - jest bliski.
W konsekwencji
czołowe miejsce zajmuje także nawoływanie do wyrzeczenia się
wszelkich dóbr doczesnych. "Warunkiem wejścia do królestwa
są: po pierwsze, zupełna zmiana sposobu myślenia, w którym człowiek
odrzuca rozkosze tego świata, wyrzeka się siebie i jest gotów
oddać wszystko co posiada, ażeby zbawić swą duszę; następnie
wiara w łaskę Bożą, którą wynagradza się pokornych i
biednych, a zarazem serdeczna ufność w Jezusa jako Mesjasza
wybranego i powołanego przez Boga do spełnienia jego królestwa
na ziemi. Dlatego zapowiedź jest adresowana do biednych, cierpiących,
głodnych i spragnionych prawości, nie napełnionych, ale tych,
którzy pragną być uzdrowieni i wybawieni, i są gotowi do wejścia
oraz przyjęcia błogosławieństwa Królestwa Boga, podczas gdy
na ukontentowanych sobą - bogatych i dumnych ze swej prawości -
sprowadza sąd i potępienie Piekła."21
Obwieszczenie
bliskości Królestwa Niebieskiego (Mt.10, 7) było zarodkiem
najstarszej nauki. Było tym, co pobudzało entuzjastyczną
nadzieję cierpiących i uciskanych mas. Ludzie czuli, że
wszystko zmierza do swego końca. Wierzyli, że przed nastaniem
nowej ery zabrakłoby czasu na rozprzestrzenienie chrześcijaństwa
wśród wszystkich pogan. O ile nadzieje innych grup tych samych
mas były zorientowane na wywołanie własnym sumptem społecznej
i politycznej rewolucji, o tyle wzrok wczesnej wspólnoty chrześcijańskiej
był skupiony wyłącznie na wielkim wydarzeniu, cudownym początku
nowej ery.
Treść początkowego posłania nie była programem
reform ekonomicznych ani społecznych, ale błogosławioną
obietnicą nadejścia czasu, w którym biedni staną się
bogatymi, głodni zostaną nasyceni, a uciskani zdobędą władzę.
Ta nadzieja pojmowana była w całkowicie dosłownym sensie. Nastrój
entuzjazmu pierwszych chrześcijan wyraźnie widać w Ewangelii Łukasza
(6,20 i nn.):
"Błogosławieni
jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy Królestwo Boże. Błogosławieni
wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. Błogosławieni
wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie. Błogosławieni
będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród
siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w
pogardę wasze imię jako niecne, cieszcie się i radujcie w owym
dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem
przodkowie ich czynili prorokom. Natomiast biada wam, bogaczom, bo
odebraliście już pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz
jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam,
którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie."
Powyższa
zapowiedź wyraża nie tylko tęsknotę i oczekiwanie biednych i
uciskanych na nowy lepszy świat, ale także ich bezgraniczną
nienawiść wobec autorytetów - bogatych, wykształconych i
silnych. Ten sam nastrój odnajdujemy w historii biednego Łazarza;
"Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza"
(Łk.16,21) oraz w sławnych słowach Jezusa: "Jak trudno
bogatym wejść do Królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi
przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa
Bożego" (Łk.18,24). Nienawiść do faryzeuszy i celników
jest akcentowana w Ewangeliach tak dobitnie, że po prawie dwóch
tysiącach lat opinia chrześcijan o faryzeuszach utrzymuje ją w
mocy. Nienawiść do bogatych powraca w pochodzącym z połowy
drugiego wieku liście Jakuba:
“A
teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia
jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały
się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza
ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała
wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby. Oto
woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą
zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście
beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w
dniu rzezi. Potępiliście i zabiliście sprawiedliwego: nie
stawiał wam oporu. Trwajcie więc cierpliwie bracia, aż do przyjścia
Pana, bo przyjście Pana jest już bliskie." (Jk. 5,1 i nn.)
Mówiąc
o tej nienawiści Kautzky słusznie zauważa, że klasowa nienawiść
współczesnego proletariatu rzadko osiągała takie formy jak u
proletariatu chrześcijańskiego. Ta nienawiść żywiona przez
Am-Haarec do faryzeuszy, zelotów i sykariuszy, do zamożnych i
klasy średniej, cierpiącego i znękanego ludu miast i wsi do
posiadających autorytet i stanowiska, przejawiana w przedchrześcijańskich
rebeliach politycznych i mesjanicznych fantazjach.
Z tą nienawiścią
do autorytetów duchowych i społecznych, z nienawiścią do
braci, do ojców, wiąże się ściśle istotny rys społecznej i
psychicznej struktury wczesnego chrześcijaństwa, mianowicie jego
demokratyczny, braterski charakter. O ile społeczność żydowską
tego czasu przepajał przenikający wszystkie stosunki społeczne,
duch kastowości, o tyle wczesnochrześcijańska wspólnota była
nie związanym z instytucjami i formułami wolnym braterstwem
biednych.
"Jeśli
pragniemy naszkicować obraz. organizacji w pierwszych stu latach,
nasze zadanie okazuje się być niewykonalne... Cała wspólnota
jest utrzymywana jedynie więzami wiary, nadziei i miłości.
(Musimy dodać: i nienawiści). Nie urząd czyni człowieka, ale
człowiek urząd... Skoro pierwsi chrześcijanie czuli się na
ziemi pielgrzymami i przybyszami, to czyż mogli potrzebować trwałych
instytucji. W tym wczesnochrześcijańskim braterstwie szczególną
rolę odgrywały wzajemna pomoc i współpraca, "komunizm miłości"
jak nazwał to Harneck.
Widzimy
zatem, że pierwszymi chrześcijanami byli mężczyźni i kobiety,
biedne, niekształcone, uciskane masy ludu Izraela, a później i
innych ludów. Zamiast powiększającej się niemożności poprawy
ich beznadziejnej sytuacji realistycznymi sposobami, rozwinęły
fantastyczne oczekiwanie, że zmiana nastąpi wkrótce, w jednej
chwili, a bogaci i szlachta będą ukarani w zgodzie z prawami i
pragnieniami mas chrześcijańskich.
Pierwsi chrześcijanie byli
braterstwem społecznie i ekonomicznie uciskanych entuzjastów
zgromadzonych dzięki nadziei i nienawiści. Tym, co odróżniało
pierwszych chrześcijan od wieśniaków i proletariuszy walczących
przeciw Rzymowi, nie była ich postawa psychiczna. Tak jak
bojownicy polityczni i militarni, pierwsi chrześcijanie nie byli
już “pokorni" i zdani na wolę Boga, nie podtrzymywali
przekonania o konieczności i niezmienności ich losu, nie ożywiało
ich już pragnienie bycia kochanymi przez rządzących.
Te dwie
grupy w ten sam sposób nienawidziły panujących ojców, z równą
siłą pokładając nadzieję doczekania ich upadku i rozpoczęcia
własnych rządów oraz satysfakcjonującej przyszłości. Różnica
pomiędzy nimi nie leży ani w założeniach, ani w celu czy
kierunku ich pragnień, a tylko w sferze, w której próbowali je
spełnić. Podczas gdy zeloci i sykariusze usiłowali zrealizować
swe pragnienia w sferze rzeczywistości politycznej, zupełna
beznadziejność realizacji przywiodła pierwszych chrześcijan do
sformułowania tych samych pragnień w wyobraźni. Wyrazem tej życzeniowej
wyobraźni była wczesnochrześcijańska wiara, a w szczególności
wyobrażenie dotyczące Jezusa i jego związku z Bogiem Ojcem.
Jakie
były idee pierwszych chrześcijan? “Treści wiary uczniów i
wspólną, jednoczącą ich proklamację, można zawrzeć w następujących
tezach: Jezus z Nazaretu jest Mesjaszem obiecanym przez proroków;
Jezus po swej śmierci, poprzez cud zmartwychwstania, został
wyniesiony na prawicę Boga i wkrótce powróci, by założyć własne
Królestwo na ziemi; Kto wierzy w Jezusa i został dopuszczony do
wspólnoty jego uczniów, kto mocą prawdziwej zmiany myślenia
zwie Boga Ojcem i żyje według przykazań Jezusa, jest Boskim świętym
i jako taki może być pewien rozgrzeszającej łaski Boga i
uczestnictwa w przyszłej chwale, tj. odkupieniu."-23
,,,...uczynił
Go Bóg i Panem, i Mesjaszem" (Dz. 2,36). Oto najstarsza
koncepcja Chrystusa, którą posiadamy i którą interesujemy się
szczególnie, głównie dlatego, że w okresie późniejszym została
wyparta przez inne, bardziej rozległe doktryny. Nazywa się ją
teorią adopcjonistyczną, ponieważ zakłada akt adopcji. Adopcji
używa się tu w przeciwieństwie do naturalnego synostwa, które
istnieje od urodzenia. Zgodnie z tym myśl prezentowana tu głosi,
że Jezus nie był Mesjaszem od początku; innymi słowy nie od
początku był Synem Bożym, ale stał się nim dopiero poprzez
określony, wyróżniony akt woli Boga. Wyraża się to szczególnie
w fakcie, że zdanie Psalmu 2,7: "Tyś Synem moim, ja Ciebie
dziś zrodziłem" jest wyjaśnione, jako odnoszące się do
momentu wywyższenia Jezusa (Dz.13,33).
Zgodnie
ze starożytną semicką ideą król jest synem Boga przez
pochodzenie, albo, jak tutaj, przez adopcję, od dnia wstąpienia
na tron. Dlatego, trzymając się ducha Wschodu, należy uznać,
że Jezus stał się Synem Bożym, kiedy został wyniesiony na
Jego prawicę. Tę ideę powtarza nawet Paweł, chociaż koncepcja
"Syna Bożego" nabiera dlań już odmiennego znaczenia.
W Liście do Rzymian (1,4) mówi, że był On "przez
powstanie z martwych pełnym mocy Synem Bożym..." Ścierają
się tu dwa różne warianty koncepcji: Syna Bożego, który był
Synem od samego początku (idea Pawła); i Jezusa, który po
zmartwychwstaniu został wyniesiony do godności Syna Bożego tj.
królewskiego Władcy Świata (koncepcja wczesnej wspólnoty).
Trudno osiągalna kombinacja tych dwóch idei bardzo jasno
ukazuje, że spotkały się w niej dwa różne wzory myślenia.
Starszy, wywodzący się z wczesnej wspólnoty chrześcijańskiej
jest konsekwentny w tym, że wspólnota opisywała Jezusa, przed
wywyższeniem, jako człowieka: "Męża, którego posłannictwo
Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami,
jakich Bóg dokonał wśród was" (Dz. 2,22). Można tu zauważyć,
że to nie Jezus czynił cuda, ale Bóg poprzez Niego. Jezus był
głosem Boga. Ta idea do pewnego stopnia przeważa w tradycji
ewangelicznej, gdzie np. po uzdrowieniu chromego lud "wielbi
Boga" (Mk 2,12). W szczególnym przypadku Jezus jest
charakteryzowany jako prorok obiecany przez Mojżesza
"Proroka jak ja wzbudzi wasz Pan, Bóg nasz, spośród braci
waszych" (Dz. 3,22; Pwł 18,15).
Widzimy
przeto, że koncepcja Jezusa podzielana przez wczesną wspólnotę
głosiła, że był On człowiekiem wybranym przez Boga i
podniesionym przez Niego do godności "Mesjasza", a później
"Syna Bożego". Ta chrystologia wczesnej wspólnoty
przypomina pod wieloma względami koncepcję Mesjasza wybranego
przez Boga, do wprowadzenia królestwa prawości i miłości,
koncepcję, która była znana masom żydowskim od dawna.
Tylko w
dwóch ideach nowej wiary odnajdujemy elementy oznaczające coś
specyficznie nowego: wyniesienie Go, jako Syna Bożego, do miejsca
po prawicy Wszechmogącego oraz w tym, że Mesjasz nie jest już
potężnym, zwycięskim bohaterem, ale że jego wartość i godność
tkwi właśnie w Jego męce, Jego śmierci na krzyżu. Na pewno
idea umierającego Mesjasza, a nawet umierającego Boga nie była
w świadomości ludowej czymś zupełnie nowym. W Księdze
Izajasza (53) mówi się o takim cierpiącym słudze Boga. W Księdze
Ezdrasza także wspomina się cierpiącego Mesjasza, chociaż
rzecz jasna w istotnie różnej formie, ponieważ umiera on po
czterystu latach i po swym zwycięstwie. Idea umierającego Boga
stała się znana ludowi z zupełnie innego źródła, a
mianowicie, bliskowschodnich kultów i mitów (Ozyrys, Attis i
Adonis).
"Los
człowieka znajduje swój prototyp w męce boga, który cierpi na
ziemi, umiera i ponownie powstaje. Ten bóg pozwoli cieszyć się
błogosławioną nieśmiertelnością wszystkim tym, którzy dołączają
doń w miastach albo nawet identyfikują się z nim".-24
Być
może istniały także żydowskie ezoteryczne tradycje umierającego
Boga lub Mesjasza, ale wszyscy ci poprzednicy nie mogą tłumaczyć
niezwykłego wpływu, jaki nauka o ukrzyżowanym i cierpiącym
Zbawcy wywarła bezpośrednio na żydowskie, a później i pogańskie
masy.
W
pierwszej wspólnocie entuzjastów Jezus był człowiekiem
podniesionym po swej śmierci do Boga, który wkrótce powróci,
by sprawować sąd, uszczęśliwiać cierpiących i ukarać panujących.
Osiągnęliśmy teraz wgląd w obszary psychiki wyznawców
wczesnego chrześcijaństwa, wystarczający już do podjęcia
interpretacji pierwszych chrześcijańskich fantazji. Zarażonymi
tą ideą byli ludzie umęczeni i zrozpaczeni, pełni nienawiści
do swych żydowskich i pogańskich ciemięzców, pozbawieni
jakiejkolwiek perspektywy na realizację lepszej przyszłości.
Posłanie, które pozwalała im w wyobraźni projektować wszystko
to, czego rzeczywistość ich pozbawiała, musiało być w najwyższym
stopniu fascynujące.
O
ile
zelotom nie pozostawało nic innego, jak tylko polec w skazanej na
niepowodzenie walce, o tyle wyznawcy Chrystusa mogli marzyć o spełnieniu
posłania nie odnosząc go do rzeczywistości, która natychmiast
uzmysławiała im beznadziejność ich pragnień. Przez zastąpienie
rzeczywistości wyobraźnią posłanie chrześcijańskie
satysfakcjonowało tęsknoty za nadzieją i zemstą, i chociaż
nie uśmierzało głodu, przynosiło w wyobraźni zaspokojenie o
nie mniejszym dla uciskanych znaczeniu. W naszym badaniu
chrystologicznej wiary wczesnej wspólnoty musimy podnieść teraz
następujące kwestie: Jakie znaczenie dla pierwszych chrześcijan
miała fantazja o umierającym człowieku podniesionym do Boga?
Dlaczego ta fantazja podbiła serca tak wielu tysięcy ludzi w tak
krótkim czasie? Jakie były jej podświadome źródła i jakie
potrzeby emocjonalne zaspokajała?
Na
początek kwestia najważniejsza: Wynosi się człowieka na Boga;
Bóg go adoptuje. Jak trafnie zauważył Reik, mamy tu stary mit
synowskiego buntu, ekspresję wrogich impulsów wobec Boga-Ojca.
Teraz rozumiemy, jakie znaczenie musiał mieć ten mit dla wyznawców
wczesnego chrześcijaństwa. Ci ludzie usilnie nienawidzili
autorytetów, które stawiały ich wobec "ojcowskiej" władzy.
Kapłanów, uczonych, arystokratów, krótko - wszystkich panujących,
którzy pozbawili ich prawa do rozkoszowania się życiem, którzy
w ich świecie emocjonalnym odgrywali rolę surowego, zakazującego,
groźnego i prześladującego ojca. Nienawidzili także tego Boga,
który był sprzymierzeńcem ich ciemięzców, który dopuszczał
ich cierpienie i ucisk.
Oni sami chcieli panować, a nawet być
mistrzami, ale wydawało im się beznadziejnym próbować osiągnąć
to w rzeczywistości i zburzyć obecne autorytety siłą. Dlatego
zaspokajali swe pragnienia w wyobraźni. Świadomie nie mogli
spotwarzyć ojcowskiego Boga. Świadoma nienawiść przeznaczona
była jedynie dla klasy rządzącej, a nie dla wywyższonej
postaci Ojca, samej Boskiej Istoty. Ale podświadoma wrogość do
Boskiego Ojca znalazła wyraz w wyobrażeniu Chrystusa. Umieścili
człowieka przy Boskim boku i uczynili go współregentem Boga
Ojca.
Człowiek, który stał się Bogiem, z którym jako ludzkie
istoty mogli się identyfikować, reprezentował ich pragnienia
Edypa; był symbolem ich podświadomej wrogości do Boga Ojca, bo
skoro człowiek mógł stać się Bogiem, to ten ostatni został
pozbawiony uprzywilejowanej pozycji bycia jedynym i nieosiągalnym.
Wiara w wyniesienie człowieka na Boga była zatem wyrazem podświadomego
pragnienia usunięcia boskiego Ojca.
W
tym leży znaczenie faktu, że wspólnota wczesnochrześcijańska
trzymała się doktryny adopcjonistycznej, teorii wyniesienia człowieka
na Boga. W doktrynie tej wyróżniała się wrogość w stosunku
do Boga, podczas gdy w doktrynie, która zdobyła popularność i
stała się dominująca w okresie późniejszym - koncepcji
Jezusa, który był zawsze Bogiem - wyrażono eliminację tych
wrogich pragnień wobec Boga (co bardziej szczegółowo będzie
dyskutowane później). Wierni identyfikowali się z Synem; mogli
tak czynić, gdyż był cierpiącą ludzką istotą, tak jak oni
sami. Jest to podstawa fascynującej siły z jaką cierpiący człowiek
wyniesiony na Boga oddziałał na masy; z nim mogły się utożsamić.
Tysiące ludzi przed Nim krzyżowano, torturowano i poniżano. Jeśli
wyróżniono tego jednego, oznacza to, że w ich podświadomości,
ten ukrzyżowany Bóg był nimi samymi.
Przedchrześcijańska
apokalipsa wspominała o Mesjaszu silnym, zwycięskim. Był on
reprezentantem pragnień i fantazji klasy prześladowanych, którzy
jednak pod wieloma względami cierpieli mniej i wciąż żywili
nadzieję zwycięstwa. Klasa, z której wyrosła wspólnota
wczesnochrześcijańska i w której chrześcijaństwo pierwszych
stu do stu pięćdziesięciu lat odniosło wielki sukces, nie mogła
utożsamić się z takim silnym i władczym Mesjaszem; ich
Mesjaszem mógł być tylko cierpiący, ukrzyżowany.
A oto
pojawia się jeszcze inny element. Postać cierpiącego Zbawiciela
była zdeterminowana w trojaki sposób: po pierwsze w sensie już
wspomnianym, po drugie poprzez fakt, że niektóre życzenia śmierci
kierowane do Ojca-Boga przeniosły się na Syna.
W micie umierającego
boga (Adonis, Attis, Ozyrys) sam bóg był tym, którego śmierć
sobie wyobrażano. We wczesnochrześcijańskim micie Ojciec został
zabity w Synu. Ale, ostatecznie, fantazja o ukrzyżowanym synu miała
trzecią funkcję. Ponieważ wierzący entuzjaści przepojeni byli
pragnieniami nienawiści i śmierci - świadomie wobec klasy rządzącej,
podświadomie wobec Boga Ojca - identyfikowali się z ukrzyżowanym;
oni sami cierpieli śmierć na krzyżu i w ten sposób pokutowali
za życzenia śmierci adresowane do Ojca. Poprzez swą śmierć,
Jezus odkupił winę wszystkich, a pierwsi chrześcijanie w
wysokim stopniu takiej pokuty potrzebowali. Z powodu ich ogólnej
sytuacji pierwotny motyw ludzkiej duszy (jak pokazał Freud w
“Totemie i tabu"), agresja i życzenia śmierci wobec Ojca,
były w nich szczególnie aktywne.
Jednak
ogniskiem wczesnochrześcijańskiej fantazji - w przeciwieństwie
do późniejszej wiary katolickiej, którą obecnie się zajmiemy
- wydaje się być nie masochistyczna ekspiacja przez
samounicestwienie, ale wydziedziczenie Ojca poprzez identyfikację
z cierpiącym Jezusem. Dla pełnego zrozumienia psychicznego podłoża
wiary w Chrystusa, musimy uwzględnić fakt, że w czasach
Cesarstwa Rzymskiego rosło oddanie dla kultu cesarza, który
przekraczał wszystkie granice narodowe. Psychologicznie był on
bliski monoteizmowi, wierze w prawego, dobrego ojca.
Jeśli był
propagowany przez klasy panujące cesarstwa, to w ich mniemaniu było
to zupełnie zrozumiałe i spójne. Jeśli poganie często
odnosili się do chrześcijaństwa jak do ateizmu, to w głębokim
psychologicznym sensie mieli rację, ponieważ wiara w cierpiącego
człowieka wyniesionego na Boga była fantazją cierpiącej,
uciskanej klasy, która pragnęła wyprzeć siły rządzące -
Boga, cesarza i ojca - i zająć ich miejsca.
Jeśli główne
oskarżenia pogan wobec chrześcijan zawierały zarzut, że popełnili
zbrodnię Edypa, to faktycznie były one bezsensownym
oszczerstwem. Ale podświadomość oszczerców dobrze wyczuwała
podświadome znaczenie mitu Chrystusa, jego pragnienia Edypa i
skrywaną wrogość do Boga Ojca, cesarza i władcy.-25
Po
to, by zrozumieć dalszy rozwój dogmatu, najpierw należy pojąć
znamienny rys wczesnej chrystologii, jej adopcjonistyczny
charakter. Wiara, że człowiek został wyniesiony na Boga była
wyrazem obecnego w masach, podświadomego impulsu wrogości wobec
Ojca. Przedstawiała ona możliwość identyfikacji odpowiadającego
jej oczekiwania, że wkrótce rozpocznie się nowy wiek, w którym
cierpiący i uciskani będą rządzić - i dlatego staną się
szczęśliwi. Ponieważ można było utożsamić się z Jezusem,
bo był cierpiącym człowiekiem, to możliwa stała się też wspólnotowa
organizacja pozbawiona autorytetów, statutów i biurokracji,
jednoczona przez tę wspólną identyfikację. Wczesnochrześcijańską
wiarę adopcjonistyczną zrodziły masy; stanowiła ona wyraz ich
rewolucyjnych tendencji i oferowała satysfakcję ich
najsilniejszym tęsknotom. 'To tłumaczy, dlaczego tak niezwykle
szybko stała się religią także uciskanych mas pogańskich (choć
niebawem nie tylko mas).
Przypisy:
5.
"Kultura jako źródło cierpień", w: Z. Freud,
"Człowiek, religia, kultura", Warszawa 1967, s.
248-249.
6.
Przyszłość pewnego złudzenia", w: Z. Freud, "Człowiek,
religia, kultura", Warszawa 1967, s.161.
7.
Op. cit., s.173.
8.
Józef Flawiusz, "Dawne dzieje Izraela", XVIIl,1,4,
Poznań 1979.
9.
Józef Flawiusz, "Wojna żydowska", II, 8,14, Poznań
1983.
10.
Tamże.
11.
Józef Flawiusz, "Dawne...", XV, s. l, 3.
12.
Talmud, Pesachim 496.
13.
Tamże.
14.
J. Flawiusz, , Wojna żydowska", II 13,4-5.
15.
Tamże, 11,13,6. Warto odnotować, że Józef Flawiusz, który sam
należał do arystokratycznej elity, opisuje rewolucjonistów z
pozycji im nieprzychylnych.
16.
E. Schurer, "Geschichte desjiidischen Volkes im Zeitalter
Jesu Christi", wyd. 3, 1901,t. I. s. 617.
17.
M. Dibelius, "Die urchristliche Uberlieferung von Johannes
dem Taufer",1991, s.130.
18. Orygenes, "Przeciw Celsusowi", III, 55, Warszawa 1986 r.
19.
W związku z tą kwestią nie musimy zajmować się zagadnieniem
historyczności Jezusa. Nawet jeśli pierwotne posłanie chrześcijan
było dziełem jednej osoby, jego społeczne skutki są zrozumiałe
tylko na gruncie klas, do których było skierowane i przez które
było akceptowane; ważnym tu dla nas jest tylko zrozumienie ich
sytuacji psychicznej.
20
A. von Harnack, "History of Dogma", NY 1961, t. I, s.
66-67 (wyd. oryg. "Lehrbuch der Dogmageschichte", Bd.
I-III).
21.
Tamże, t. I, s. 62-63.
22.
H. von Schubert, "Grundzuge der Kirchengeschichte",
Tubingen 1904.
23.
A von Harnack, dz. cyt., t. I, s. 78.
24.
F. Ceumont, "Die orientalischen Religionen in ihrem EinfluB
auf die europaischen Religionen des Altertums", w:
"Kultur der Gegewart", 2 wyd.1923, t. I, III, 1.
25. Oskarżenia o rytualne zabójstwa
i seksualną rozwiązłość mogą być rozumiane w podobny sposób.
powrót
do góry strony
|
|