|
Erich
Fromm
Dogmat Chrystusa
|
|
Transformacja
chrześcijaństwa i dogmat współistotności
Wczesne
wierzenia dotyczące Jezusa uległy zmianie. Człowiek wyniesiony
z Boga stał się Synem Człowieczym, który zawsze był Bogiem i
istniał przed całym stworzeniem, jeden z Bogiem, a mimo to od
niego odróżniony. Czy zmiana idei dotyczących Jezusa ma także
znaczenie psychologiczne, tak jak wykazaliśmy je w przypadku
wczesnych wierzeń adopcjonistycznych? Odpowiedź na to pytanie
uzyskamy poprzez przebadanie faktycznej sytuacji życiowej i jej
aspektów psychicznych u ludzi, którzy dwieście do trzystu lat później
stworzyli ten dogmat i weń uwierzyli.
Najważniejsze
pytania: Kim byli chrześcijanie w pierwszych wiekach po
Chrystusie? Czy chrześcijaństwo pozostało religią cierpiących
żydowskich entuzjastów z Palestyny, czy też tych, którzy do
nich dołączyli i zajęli ich miejsce? Pierwsza wielka zmiana w
układzie wiernych zaszła, gdy propaganda chrześcijańska obróciła
się ku poganom i w zwycięskiej kampanii pozyskała między nimi
zwolenników w niemal całym cesarstwie. Znaczenie zmiany narodowości
pośród wiernych nie może być niedoceniane, ale nie odgrywało
decydującej roli, dopóki nie zmienił się w istotny sposób społeczny
układ wspólnoty, tj. tak długo, jak składała się z ludzi
biednych, uciskanych i nieuczonych, dzielących wspólnie
cierpienia, nienawiść i nadzieję.
Znany
sąd Pawła z Tarsu o wspólnocie korynckiej odnosi się zarówno
do drugiego i trzeciego pokolenia chrześcijan, jak też okresu
apostolskiego: "Przeto przypatrzcie się bracia powołaniu
waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu
możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie
to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał
to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest
szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone to, co nie jest,
wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić."(1
Kor.1,26-28)-26
Jednak,
chociaż znaczna większość wyznawców, których Paweł w
pierwszym wieku pozyskał dla chrześcijaństwa, była ludźmi z
klas niższych- drobnymi rzemieślnikami, niewolnikami i wyzwoleńcami,
to stopniowo także inny element - światli i zamożni - zaczął
przenikać do wspólnot. Zaiste sam Paweł był pierwszym przywódcą
chrześcijańskim, który nie wywodził się z klas niższych. Był
on synem zamożnego obywatela rzymskiego, faryzeuszem, a zatem
jednym z intelektualistów, którzy chrześcijanami pogardzali i
sami byli przez nich znienawidzeni. "Nie był proletariuszem
nie obeznanym z porządkiem politycznym i nienawistnie mu się
przeciwstawiającym; ani kimś nie zainteresowanym w jego
kontynuacji i żywiącym nadzieję na jego rozpad. Od samego początku
był zbyt blisko sił władzy i sprawiedliwości, posiadał zbyt
duże doświadczenie dobrodziejstwa świętego porządku, żeby
nie być całkiem innego zdania o etycznej wartości państwa, niż,
powiedzmy, członek narodowej partii zelotów, albo nawet jego
faryzejscy koledzy, którzy w rzymskim panowaniu widzieli
ostatecznie mniejsze zło w porównaniu z rządami półżydowskich
Herodian".27
Swą
działalnością propagandową Paweł niewątpliwie zbliżył
najpierw warstwy najniższe, ale na pewno także trochę zamożnych
i światłych ludzi, głównie kupców, którzy poprzez swe wędrówki
i podróże w sposób decydujący wpłynęli na rozprzestrzenienie
się chrześcijaństwa. Jednak aż do ostatnich lat drugiego wieku
podstawowy i liczebnie największy element wspólnot stanowiły
klasy niższe. Ukazano to w niektórych fragmentach oryginalnych
pism, które jak List Jakuba, czy Księga Apokalipsy, zioną płomienną
nienawiścią do silnych i możnych. Pozbawiona artyzmu literatura
i ogólny wydźwięk eschatologii ukazują, że "członkowie
wspólnot (chrześcijańskich) okresu przedapostolskiego, wciąż
wywodzili się z szeregów biedoty i niewolników."-28
Około
połowy drugiego stulecia, chrześcijaństwo zaczęło zdobywać
wyznawców spośród średnich i wyższych klas cesarstwa. Przede
wszystkim były to kobiety o znacznej pozycji oraz kupcy, którzy
zatroszczyli się o propagandę; chrześcijaństwo rozwinęło się
wśród nich, a następnie stopniowo przenikało w kręgi
arystokracji rządzącej. Przy końcu drugiego wieku przestało już
być religią biednych rzemieślników i niewolników. A gdy pod
rządami Konstantyna stało się religią państwową, było już
wyznaniem szerokich kręgów klasy panującej Cesarstwa
Rzymskiego."
Po
dwustu pięćdziesięciu do trzystu latach od powstania chrześcijaństwa
wyznawcy tej wiary byli ludźmi zupełnie różnymi od pierwszych
chrześcijan. Nie byli to już Żydzi z bardziej namiętną niż u
innych wiarą w rychłe nadejście mesjanistycznych czasów.
Raczej byli to Grecy, Rzymianie, Syryjczycy i Gallowie, czyli krótko
- przedstawiciele wszystkich nacji cesarstwa. Bardziej, niż
zmiana narodowościowa, ważna była różnica społeczna. Zaiste,
niewolnicy, rzemieślnicy i wynędzniały proletariat wciąż
stanowili o liczebności wspólnoty, ale jednocześnie chrześcijaństwo
stawało się religią ludzi wybitnych i klas panujących
rzymskiego imperium.
W
związku z tą zmianą w strukturze społecznej kościołów
musimy się przyjrzeć ogólnej sytuacji ekonomicznej i
politycznej cesarstwa, w którym w tym samym okresie dokonała się
fundamentalna zmiana. Różnice narodowościowe w światowym
imperium zanikały. Nawet obcy mógł zostać obywatelem rzymskim
(Edykt Karakalli z r. 212). Jednocześnie funkcję jednolitego, zrównującego
narodowościowe różnice zobowiązania pełnił kult cesarza.
Rozwój ekonomiczny charakteryzował proces stopniowej, ale postępującej
feudalizacji. "Nowym stosunkom, utrwalonym po zakończeniu
trzeciego wieku, nieznana już była jakakolwiek praca dobrowolna,
a tylko praca przymusowa w grupach statusu (lub stanach), które
stały się dziedziczne począwszy od populacji wsi i kolonii,
poprzez cechy i gildie, a skończywszy (co powszechnie wiadomo) na
patrycjacie, który stał się głównym posiadaczem obciążeń
podatkowych. W ten sposób koło się zamknęło. Proces rozwoju
wraca do punktu wyjścia. Średniowieczny porządek ustalił się".-30
Politycznym
wyrazem tej upadającej gospodarki, która cofała się do poziomu
respektującej ograniczenia stanowe "gospodarki
naturalnej" była monarchia absolutna, ukształtowana przez
Dioklecjana i Konstantyna. Hierarchiczny system rozwinął się w
nieskończony ciąg zależności, na szczycie którego była osoba
boskiego cesarza, któremu masy winne były oddawać cześć i miłość.
W stosunkowo krótkim czasie Cesarstwo Rzymskie stało się państwem
feudalnym ze sztywno ustanowionym porządkiem, w którym wskutek
uniemożliwiającej postęp stagnacji, spowodowanej zastojem sił
wytwórczych, warstwy najniższe nie mogły liczyć na awans.
System społeczny był ustalany i regulowany odgórnie i polegał
na tworzeniu warunków umożliwiających dołom społecznym
pogodzenie się z ich sytuacją.
Taka,
w ogólności, była społeczna sytuacja w Cesarstwie Rzymskim na
początku trzeciego wieku. Transformację, którą przeszło chrześcijaństwo,
a w szczególności koncepcja Chrystusa i jego relacji do Boga
Ojca, od swego początku do tego okresu, należy pojmować przede
wszystkim w świetle tej zmiany społecznej i uwarunkowanej przez
nią zmiany psychicznej oraz nowej funkcji społecznej, którą
musiała spełniać ta religia. Dlatego zupełnie gubi się żywotny
element tej sytuacji, jeśli twierdzi się, że to "ta"
religia chrześcijańska rozprzestrzeniała się i podbiła swoimi
przekonaniami większość populacji cesarstwa. Prawdą jest
raczej, że oryginalną religię przekształcono w inną, ale nowo
powstała religia katolicka miała ważki powód, aby tę przemianę
skrywać.
Teraz
wykażemy, jakąż to transformację przeszło chrześcijaństwo w
pierwszych trzech wiekach oraz w czym nowa religia przeciwstawiła
się starej. Rzeczą najważniejszą jest, że stopniowo zanikały
stanowiące ośrodek wiary i nadziei, oczekiwania eschatologiczne.
Sercem misyjnej nauki wczesnej wspólnoty było: "Blisko już
jest Królestwo Boże". Ludzie sposobili się na jego nadejście,
spodziewali się nawet sami go doświadczyć, i wątpili, czy w krótkim,
poprzedzającym je czasie, możliwym będzie ogłoszenie chrześcijańskiego
posłania większości pogańskiego Świata. Wiara Pawła jest
jeszcze przepojona eschatologicznymi nadziejami, ale już u niego
oczekiwany czas nadejścia Królestwa zaczyna być odkładany w
dalszą przyszłość. Dla niego ostateczne spełnienie zostało
zagwarantowane przez wyniesienie Mesjasza i ostatnia walka, która
miała nadejść, straciła swe znaczenie wobec tego, co już się
stało. Jednak w dalszym rozwoju wiara w natychmiastowe
ustanowienie Królestwa zaczynała w coraz większym stopniu
zanikać: "Tym, co obserwujemy jest, prawdę powiedziawszy, o
ile nie nagły, to stopniowy zanik pierwotnego - entuzjastycznego
i apokaliptycznego - elementu pewności rychłego panowania Ducha
Świętego i nadziei na przyszłe przezwyciężenie teraźniejszości."-31
O
ile na początku koncepcja eschatologiczna i spirytualistyczna były
ściśle z sobą powiązane, a główny nacisk kładziono na tę
pierwszą, to później zaczęto je rozdzielać. Eschatologiczna
nadzieja słabła, sednem wiary nie było już drugie przyjście
Chrystusa - "dlatego z konieczności musiało znajdować się
w przyjściu pierwszym, mocą którego gotowym stało się
zbawienie dla człowieka i człowiek do zbawienia."-32
Proces
szerzenia się i prześladowania wczesnochrześcijańskiego
entuzjazmu, którym charakteryzował się wiek drugi, szybko zamarł.
Na pewno ponawiano wówczas, jak i w późniejszej historii chrześcijaństwa
(od montanistów do anabaptystów) próby odrodzenia dawnego
entuzjazmu z jego eschatologicznym oczekiwaniem - usiłowanie
wywodzące się z grup, które swą sytuacją ekonomiczną, społeczną
i psychiczną, z powodu ucisku i walki o wolność przypominały
pierwszych chrześcijan.
Ale Kościół, odkąd w trakcie drugiego
wieku odniósł decydujące zwycięstwo, już tych rewolucyjnych
zrywów nie potrzebował. Od tego czasu istota posłania nie mieściła
się w zawołaniu "Bliskie już jest Królestwo", w
oczekiwaniu Dnia Sądu i rychłego powrotu Jezusa; chrześcijanie
nie odwoływali się już do przyszłości czy historii, ale
raczej oglądali się wstecz. Decydujące zdarzenie już się odbyło.
Cudem było samo pojawienie się Jezusa.
Rzeczywisty, historyczny
świat potrzebował już zmiany, na zewnątrz wszystko pozostało
po staremu - państwo, społeczeństwo, gospodarka, prawo - bo
zbawienie stało się wewnętrzną, duchową, ahistoryczną,
indywidualną sprawą zagwarantowaną przez wiarę w Jezusa.
Nadzieję na rzeczywiste, historyczne wyzwolenie zastąpiono wiarą
w już spełnione wyzwolenie duchowe. Interes historyczny został
wyparty przez interes kosmologiczny. Wespół z tym zanikły
wymogi etyczne. Chrześcijaństwo pierwszego wieku charakteryzowało
się rygorystycznymi postulatami etycznymi w wierze, że wspólnota
jest przede wszystkim towarzystwem świętości życia.
Praktyczny
rygoryzm etyczny zastąpiono rozdzielanymi przez Kościół
sakramentami. Z wyrzeczeniem się pierwotnej surowości praktyki
moralnej ściśle związana była rosnąca tendencja do pogodzenia
się chrześcijan z państwem. "Już w drugim wieku istnienia
Kościoła chrześcijańskiego, w całej rozciągłości
uwidacznia się proces zmierzający w kierunku pogodzenia się z
państwem i społeczeństwem"33 Nawet okazjonalne prześladowania
chrześcijan przez państwo w najmniejszym stopniu nie oddziałały
na ten proces. Chociaż tu i tam ponawiano próby zachowania
dawnej, wrogiej państwu i stylowi życia klasy średniej
rygorystycznej etyki; to znaczna większość chrześcijan, z
biskupami na czele, zdecydowała inaczej. Teraz wystarczyło nosić
Boga w sercu, a wiarę w Niego wyznawać, gdy publiczne przyznanie
się przed władzami było nieuniknione. Wystarczyło unikać
faktycznego bałwochwalstwa. Chrześcijanin mógł poza tym
wykonywać każde poważne zajęcie; mógł już wchodzić w zewnętrzny
kontakt z bałwochwalstwem, ale powinien prowadzić się
roztropnie, tak żeby nie skalać siebie ani nie dopuścić ryzyka
skalania siebie i innych.
Kościół przyjmował tę postawę wszędzie
od początku trzeciego wieku. W ten sposób państwo pozyskało
szereg obywateli, którzy, dalecy od przyczyniania mu
jakiejkolwiek trudności, wspierali porządek i pokój społeczny...
Odkąd Kościół porzucił swe nieustępliwe, negatywne podejście
do świata, rozwinął się w siłę wspomagającą i reformującą
państwo. Jeśli dopuścimy porównanie ze zjawiskiem współczesnym,
możemy powiedzieć, że unikający świata fanatycy, oczekujący
niebiańskiego państwa przyszłości, stali się rewizjonistami
istniejącego porządku życia.
To
zasadnicze przekształcenie chrześcijaństwa z religii uciskanych
w religię panujących oraz mas przez nich manipulowanych - z
oczekiwania zbliżającego się Dnia Sądu i nowego wieku w wiarę
w odkupienie już spełnione - z postulatu czystego, moralnego życia
w oczyszczanie sumienia poprzez kościelne sakramenty - z wrogości
do znienawidzonego państwa, w serdeczną ugodę z nim - wszystko
to można określić jako wielki, nieodwołalny zwrot o sto
osiemdziesiąt stopni. Chrześcijaństwo, które było religią
pozbawionej hierarchii lub biurokracji wspólnoty równych sobie
braci, stało się "Kościołem", odbiciem absolutnej
monarchii rzymskiego imperium.
W
pierwszym wieku nie było nawet wyraźnie określonej zewnętrznej
zwierzchności we wspólnotach, które dzięki temu opierały się
na niezależności i wolności jednostek co do treści wiary. Wiek
drugi charakteryzował stopniowy rozwój kościelnej unii z władzami
zwierzchnimi, a zatem także ustanowienie systematycznej doktryny
wiary, której musiał się podporządkować każdy chrześcijanin.
Pierwotnie to nie Kościół, ale sam Bóg odpuszczał grzechy. Później,
Extra ecclesiam nulla salus; jedynie Kościół dawał ochronę
przed jakąkolwiek zawinioną przez jednostkę niełaską. Jako
instytucja Kościół, święty na mocy własnego zarządzenia,
stał się moralną firmą wychowującą do zbawienia. Tę funkcję
zastrzeżono dla kapłanów, szczególnie Episkopatu, "który
w swej jedności stanowi, gwarancję prawowitości Kościoła i
otrzymał jurysdykcję odpuszczania grzechów. Przekształcenie
wolnego bractwa w hierarchiczną organizację wyraźnie wskazuje,
że dokonała się zmiana psychiczna. Tak, jak pierwsi chrześcijanie
byli przepojeni nienawiścią i pogardą dla światłych bogaczy i
panujących (czyli dla wszelkiej zwierzchności), tak począwszy
od trzeciego wieku, chrześcijanie przepojeni byli czcią, miłością
i wiernością dla nowych władz klerykalnych.
Chrześcijaństwo
zmieniło się pod każdym względem w przeciągu trzech
pierwszych wieków swego istnienia i stało się nową, w porównaniu
z pierwotną, religią; to samo można odnieść do koncepcji
Jezusa.
We wczesnej wspólnocie przeważała doktryna
adopcjonistyczna, tzn. wiara, że człowiek Jezus został
wyniesiony na Boga. W dalszym rozwoju Kościoła koncepcja natury
Jezusa naginała się coraz bardziej ku stanowisku pneumatycznemu:
to nie człowiek został wyniesiony na Boga, ale Bóg zstąpił,
by stać się człowiekiem. To podstawa nowej koncepcji Chrystusa,
która osiągnęła szczyt w doktrynie Atanazego, przyjętej przez
Sobór Nicejski: Jezus, Syn Boga, zrodzony z Ojca przed wszystkimi
wiekami, współistotny Ojcu.
Ariański pogląd, że Jezus i Bóg
Ojciec są w istocie podobni ale nie identyczni, odrzucono na
rzecz logicznie sprzecznej tezy, że dwa byty, Bóg i Jego Syn, są
tylko jednym bytem; jest to stwierdzenie dwoistości będącej
zarazem jednością. Jakie jest znaczenie tej zmiany w koncepcji
Jezusa i Jego stosunku do Boga Ojca i jak zmiana dogmatu ma się
do zmiany w całości religii?
Wczesne
chrześcijaństwo było wrogie władzy i państwu. W fantazji spełniało
rewolucyjne pragnienia wrogich Ojcu klas niższych. Chrześcijaństwo,
które trzysta lat później wyniesiono na oficjalną religię
Cesarstwa Rzymskiego, pełniło zupełnie inną funkcję społeczną.
Zostało zaplanowane jako jedna religia dla kierujących i
kierowanych, rządzących i rządzonych.
Chrześcijaństwo wypełniało
funkcję, której nie mogły spełnić ani cesarz, ani kult Mitry,
a mianowicie scalało masy w absolutystycznym systemie cesarstwa.
Rewolucyjne wrzenie panujące aż do drugiego wieku zanikło. Dołączył
się zastój gospodarczy; zaczynało się średniowiecze. Sytuacja
gospodarcza doprowadziła do systemu społecznych więzi i zależności,
który swój szczyt w polityce osiągnął w rzymsko-bizantyjskim
absolutyzmie. Nawet chrześcijaństwo przeszło pod przywództwo
klasy panującej. Nowy dogmat został stworzony i sformułowany
nie przez masy, a przez grupę rządzącą i jej inteligencję.
Elementem decydującym była zmiana idei człowieka stającego się
Bogiem na tę, że Bóg staje się Człowiekiem.
Ponieważ
nowa koncepcja Syna, który w istocie był w porównaniu z Bogiem
drugim, a mimo to jednym z Nim bytem, zmieniła istniejące między
nimi napięcie w harmonię, a także uchyliła koncepcję, że człowiek
mógł stać się bogiem. Tym samym wyeliminowała z formuły
dogmatu rewolucyjny, polegający na wrogości wobec ojca charakter
starszej doktryny. Zawarta w starej formule zbrodnia Edypa, zastąpienie
ojca przez syna, została w nowym chrześcijaństwie
wyeliminowana. Pozycja ojca pozostała nienaruszona.
Teraz jednak
nie było człowieka, ale Jego jednorodzony Syn, istniejący przed
całym stworzeniem i przy nim będący. Sam Jezus stał się
Bogiem bez detronizowania Boga, ponieważ zawsze był Jego częścią
składową.
Jak
dotąd zrozumieliśmy tylko negatyw zagadnienia, dlaczego Jezus
nie mógł być już człowiekiem podniesionym do Boga,
umieszczonym po prawicy Ojca. Potrzeba uznania ojca, w celu
biernego się mu podporządkowania, mogła być zaspokajana przez
wielkiego współzawodnika chrześcijaństwa, kult cesarza.
Dlaczego to chrześcijaństwu, a nie kultowi cesarza udało się
zostać stanowioną religią państwową cesarstwa? Ponieważ to
chrześcijaństwo posiadało własność, która czyniła je
bardziej przydatnym do wypełniania wyznaczonej funkcji społecznej,
a mianowicie w ukrzyżowanego Syna Bożego, cierpiące i uciskane
masy mogły identyfikować się z Nim w stopniu większym niż z
cesarzem. Ale treść zaspokojenia w wyobraźni zmieniła się.
Masy nie utożsamiały się już z ukrzyżowanym człowiekiem po
to, by w wyobraźni zdetronizować Ojca, ale raczej po to, by
cieszyć się jego łaską i miłością. Idea, że człowiek stał
się Bogiem była symbolem tendencji agresywnych, aktywnych i
wrogich Ojcu. Ideę, że Bóg stał się Człowiekiem przekształcono
w symbol czułego, pasywnego przywiązania do Ojca.
Masy
satysfakcjonował fakt, że ich przedstawiciel, ukrzyżowany
Jezus, został wyniesiony stając się przedwiecznym Bogiem. Lud
nie oczekiwał już bliskiej zmiany historycznej, ale raczej
wierzył, że wyzwolenie już miało miejsce, że to czego
oczekiwał już się spełniło. Odrzucił fantazję reprezentującą
wrogość wobec Ojca, w jej miejsce przyjął inną - harmonijnej
jedności syna spoczywającego przy ojcu, poprzez wolną wolę
tego ostatniego. To jest zasadnicze znaczenie zawarte w logicznej
sprzeczności dogmatu Trójcy.-35
Ta
logiczna sprzeczność jest z natury socjologiczna, tzn. wyraża
zmianę w społecznej funkcji chrześcijaństwa. Odległej od
bycia wyznaniem buntowników i rewolucjonistów religii klasy
panującej wyznaczono teraz funkcję utrzymania mas na wodzy i
przewodzenie im. Od czasu, jak powstrzymano starych rewolucjonistów,
emocjonalne potrzeby mas były zaspokajane w inny sposób. Formuła
biernego podporządkowania zajęła miejsce aktywnej wrogości
wobec Ojca. Nie było koniecznym zastępowanie Ojca, ponieważ Syn
był w istocie od początku równy Bogu, a ściślej, ponieważ Bóg
sam go "wyemitował".
Faktycznie możliwość
identyfikacji z Bogiem, który cierpiał - mimo że od początku
był w niebie, przy jednoczesnej eliminacji tendencji wrogich
Ojcu, jest podstawą zwycięstwa chrześcijaństwa nad kultem
cesarza. Co więcej, zmiana w postawie wobec realnych, istniejących
postaci Ojca - kapłanów, cesarza, a szczególnie panujących
-odpowiadała temu zmienionemu podejściu do Ojca-Boga.
Psychiczna
sytuacja mas katolickich czwartego wieku nie była podobna do
wczesnochrześcijańskiej w tym, że nienawiść do panujących, w
tym Ojca-Boga, przestała być uświadamiana albo była taką
tylko w znikomym zakresie. Powodem tego była zmiana rzeczywistości
społecznej. Każda nadzieja na obalenie panujących, albo zwycięstwo
własnej klasy była tak rozpaczliwa, że z punktu widzenia
psychiki, trwanie w postawie nienawiści byłoby próżne i nieopłacalne.
Jeśli obalenie ojca było rzeczą beznadziejną, to lepszym
unikiem psychicznym było poddanie się mu, pokochanie go i
otrzymanie w zamian miłości. Ta zmiana postawy psychicznej była
nieuniknionym rezultatem ostatecznej klęski klasy uciskanej.
Ale
agresywne impulsy nie mogły zaniknąć ani nawet osłabnąć,
ponieważ ich rzeczywista przyczyna - ucisk panujących - nie
została usunięta ani pomniejszona. Gdzie się podziały teraz?
Zostały odwrócone od wcześniejszych obiektów - ojców, władzy
- i obrócone ku samej jednostce.
Identyfikacja z cierpiącym,
ukrzyżowanym Jezusem dawała wspaniałą ku temu okazję. W
dogmacie katolickim nacisk położono nie jak we wczesnochrześcijańskiej
doktrynie na obalenie Ojca, ale na samounicestwienie Syna.
Pierwotna
agresja skierowana przeciw ojcu obróciła się przeciw jaźni i
tym samym przysposobiono ujście dla społecznej stabilności całkowicie
nieszkodliwe. Ale to było możliwe jedynie w związku z inną
zmianą.
Dla pierwszych chrześcijan, panujący i bogaci byli złymi
ludźmi, którzy odbierają zasłużoną zapłatę za swą
niegodziwość. Oczywiście pierwsi chrześcijanie nie byli
pozbawieni poczucia winy z powodu swej wrogości wobec Ojca; a
identyfikacja z cierpiącym Jezusem także umożliwiała
odpokutowanie agresji, ale, bez wątpienia, nie kładli nacisku na
poczucie winy i masochistyczną reakcję pokuty. Jednak później
sytuacja mas katolickich uległa zmianie. Nie stało się już dla
nich rządzących, których mogliby obciążyć winą za niedolę
i cierpienie; to raczej cierpiący sami sobie byliby winni. Za to,
że są nieszczęśliwi, musieli ganić siebie.
Tylko przez stałą
pokutę, tylko przez osobiste cierpienie mogli odkupić swą winę
i zdobyć miłość i przebaczenie Boga oraz Jego ziemskich
reprezentantów. Przez cierpienie i samookaleczenie znajduje się
ucieczkę od przygniatającego· ludzi poczucia winy i zdobywa
szansę na pozyskanie przebaczenia i miłości. Kościół
katolicki pojmował, jak przyspieszyć i umocnić ten proces
zmiany wyrzutów wobec Boga i panujących na wyrzuty sumienia
wobec samego siebie. Wzmógł poczucie winy mas do stopnia, na którym
było ono niemal nie do zniesienia. I czyniąc tak osiągnął
podwójny cel: po pierwsze, pomógł przerzucić wyrzuty i agresję
z klasy panującej na cierpiące masy; i po drugie, zaofiarował
się tym cierpiącym masom jako dobry i kochający ojciec, ponieważ
kapłani zapewniali przebaczenie i przebłaganie poczucia winy, które
sami wywołali.
Przemyślnie kultywował stan psychiczny, z którego
on i klasa wyższa wywodzili podwójną korzyść: zmianę
kierunku agresji mas i zapewnienie sobie ich zależności, wdzięczności
i miłości.
Dla
rządzących fantazja o cierpiącym Jezusie pełniła nie tylko tę
funkcję społeczną, ale także ważną funkcję psychiczną.
Przyniosła ulgę ich poczuciu winy, którego doświadczali
wskutek nędzy i cierpienia mas przez nich uciskanych i
eksploatowanych. Przez identyfikację z cierpiącym Jezusem
eksploatatorzy mogli sami odprawiać pokutę. Wymyślili sobie ideę,
że skoro nawet jednorodzony Syn Boga wybrał cierpienie, to jest
ono dla mas łaską Bożą, i dlatego nie ma żadnego powodu, aby
winić się za spowodowanie go.
Przekształcenie
chrystologicznego dogmatu, jak też całej religii chrześcijańskiej,
było po prostu zgodne ze zwykle spełnianą przez religię funkcją
społeczną, utrzymywaniem społecznej stabilności poprzez ochronę
interesów klasy panującej. Dla pierwszych chrześcijan błogosławionym
i satysfakcjonującym marzeniem było stworzenie fantazji, że
znienawidzona władza będzie wkrótce obalona i że oni sami,
teraz biedni i cierpiący, osiągną panowanie i szczęście.
Po
ich ostatecznej klęsce i tym, że żywione przez nich oczekiwania
okazały się daremne, masy zaczęła satysfakcjonować fantazja,
w której to one brały na siebie odpowiedzialność za całe
cierpienie; mogły odpokutować za swe grzechy poprzez cierpienie
własne, a następnie mieć nadzieję na miłość dobrego Ojca.
Tego, że jest kochającym Ojcem, dowiódł On, kiedy pod postacią
Syna, stał się cierpiącym człowiekiem. Ich inne, poza
rozgrzeszeniem, pragnienia szczęścia były zaspokajane w
fantazji o błogosławionym życiu pozagrobowym, przyszłym życiu
powołanym do zastąpienia doczesnego szczęścia w tym świecie,
na które mieli nadzieję pierwsi chrześcijanie.
Jednakże
w naszej interpretacji formuły współistotności nie odkryliśmy
jeszcze jej unikalnego i podstawowego, podświadomego znaczenia.
Doświadczenie analityczne pozwala nam domniemywać, że za
logiczną sprzecznością formuły, że dwa jest równe jedności,
musi kryć się szczególnie podświadome znaczenie, któremu
dogmat zawdzięcza swą wartość i urok. Najgłębszy, podświadomy
sens doktryny współistotności staje się jasny, gdy przywołamy
prosty fakt: istnieje jedna rzeczywista sytuacja, w której ta
formuła ma sens.
To sytuacja dziecka w łonie matki. Matka i
dziecko są dwoma bytami, a zarazem jednym. Teraz dochodzimy do głównego
problemu zmiany relacji w idei stosunku Jezusa do Boga Ojca.
Zmienił się nie tylko Syn, ale także Ojciec. Silny, władczy
Ojciec stał się ochraniającą i opiekuńczą matką; na początku
zbuntowany, następnie cierpiący i bierny Syn stał się w końcu
małym dzieckiem. W przebraniu ojcowskiego Boga Żydów, który
przeważył w walce z macierzyńskimi bożyszczami Bliskiego
Wschodu, wyłania się ponownie boska postać Wielkiej Matki i
staje się dominującą figurą średniowiecznego chrześcijaństwa.
Znaczenie,
jakie bóstwo macierzyńskie miało dla katolicyzmu, począwszy od
czwartego wieku, staje się jasne. Po pierwsze, w roli, którą
zaczął odgrywać Kościół i po drugie, w kulcie Marii.
Pokazaliśmy, że dla wczesnego chrześcijaństwa idea Kościoła
była jeszcze zupełnie obca. Dopiero w trakcie historycznego
rozwoju Kościół przyjmował hierarchiczną organizację; sam Kościół
stał się świętą instytucją, a zatem czymś więcej niż
tylko sumą swych członków. Kościół pośredniczy w zbawieniu;
wierni są jego dziećmi; to on jest Wielką Matką i tylko przez
niego człowiek może osiągnąć bezpieczeństwo i błogosławieństwo.
Równie
oczywistym jest odrodzenie postaci bóstwa macierzyńskiego w
kulcie Marii. Postać Marii oznacza, że bóstwo macierzyńskie
rozwinęło się niezależnie, poprzez oddzielenie się od
Ojca-Boga. Przymioty macierzyńskie, które zawsze stanowiły nieuświadomioną
część charakteru Boga-Ojca, zostały teraz uświadomione i wyraźnie
doświadczone oraz symbolicznie wyrażone.
W
Nowym Testamencie, żadną miarą nie wynosi się Marii ponad
poziom zwykłych ludzi. Z rozwojem chrystologii idee dotyczące
Marii stale się uwydatniały. Im bardziej odwracano się od
postaci historycznego, ludzkiego Jezusa ku przedwiecznemu Synowi
Boga, tym bardziej deifikowano Marię. Chociaż według Nowego
Testamentu, Maria w małżeństwie z Józefem urodziła kolejne
dzieci, Epifoniusz uważał ten sąd za lekkomyślny i heretycki.
W sprawie przeciw nestorianom w 431 roku zawyrokowano, że Maria
była nie tylko matką Chrystusa, ale także matką Boga. Przy końcu
czwartego wieku ludzie kierowali do niej modlitwy. Jednocześnie,
także artystyczne przedstawienia Marii zaczęły odgrywać wielką
i stale rosnącą rolę. Nadchodzące wieki przywiązywały coraz
większe znaczenie do matki Boga, a jej kult stawał się coraz
bogatszy i rozleglejszy. Wznoszono jej ołtarze, a jej obrazy były
wystawiane wszędzie. Z odbierającej łaskę stała się dawczynią
ze szczodrością, jakiej nie przypisywano nawet samemu
Chrystusowi-36. Maria z dzieciątkiem Jezus stała się symbolem
katolickiego średniowiecza.
Pełne
znaczenie kolektywnej fantazji karmiącej Madonny staje się
przejrzyste dopiero w wycinkach psychoanalitycznych obserwacji
klinicznych. Sandor Radó wykazał nadzwyczajne znaczenie, jakie lęk
przed głodem z jednej, a szczęście satysfakcji oralnej z
drugiej strony, odgrywają w psychicznym życiu jednostki.
"Katusze głodu stają się w psychice człowieka zapowiedzią
>>kar<< późniejszych i w świetle wiedzy o karze
okazują się prostą drogą do karania samego siebie, która swój
nieuchronny kres osiąga w melancholii. Za odczuwanym w
melancholii lękiem przed zubożeniem nie kryje się nic innego
jak tylko lęk przed głodem (tj. lęk przed zubożeniem w sensie
fizjologicznym, tzn. ubytkiem w naturalnym wyposażeniu); ten lęk
jest reakcją żywotności pozostałej części normalnej jaźni
na zagrażający życiu, narzucany przez Kościół, ponury akt
pokuty za grzechy. Ssanie piersi, jednakże, pozostaje doskonałym
wzorem niezachwianej, przekraczającej ofiary miłości. Z pewnością
nie jest przypadkiem, że karmiąca Madonna z dzieciątkiem stała
się symbolem potężnej religii, a za jej pośrednictwem,
symbolem całej epoki kultury Zachodu.
Moim zdaniem, wyprowadzenie
zastawu znaczeń Winy-Pokuty-Przebaczenia z dziecięcego doświadczenia
Gniewu-Głodu-Ssania piersi jest rozwiązaniem naszej zagadki,
dlaczego uwolnienie od winy i miłość są prawdopodobnie
najmocniejszą konfiguracją, z jaką spotykamy się na wyższych
stopniach ludzkiego życia psychicznego."37
Dociekanie
Radó, czyni w pełni pojmowalnym związek fantazji o cierpiącym
Jezusie z fantazją o dzieciątku Jezus przy matczynej piersi.
Obie są wyrazem pragnienia przebaczenia i pokuty. W wyobrażeniu
Jezusa ukrzyżowanego przebaczenie osiąga się poprzez bierne,
samookaleczające podporządkowanie się Ojcu. W wyobrażeniu
dzieciątka Jezus przy piersi Madonny brakuje elementu
masochistycznego; w miejsce Ojca znajdujemy Matkę, która
uspokajając dziecko zapewnia przebaczenie i pokutę. To samo
uczucie szczęścia konstytuuje podświadome znaczenie dogmatu współistotności,
wyobrażenia dziecka schronionego w łonie.
Przypisy:
26.
R. Knopf, "Das nachapostolische Zeitalter",
Tuburgen,1905, s. 64.
27.
J. Weiss, "Das Urchristentum, Gottingen",1917, s 132.
28.
Knopf dz. cyt., s. 69. Upomnienia św. Hipolita ujawniają jeszcze
etyczny rygoryzm i wrogość wobec stylu życia klasy średniej:
"Należy zbadać zawody i zajęcia sprowadzanych, aby przystąpili
do wiary. Jeśli ktoś jest rajfurem, musi tego zaniechać lub
zostać oddalony. Jeśli jest malarzem albo rzeźbiarzem, należy
mu zakazać wykonywania idoli, jeśli tego nie poniecha należy go
oddalić. Jeśli jest aktorem lub mimem, musi tego zaniechać albo
być oddalony. Nauczyciel małych dzieci musi odstąpić od swego
zawodu, ale jeśli nie ma innego zajęcia, można mu pozwolić na
jego wykonywanie. Podobnie woźnica, który bierze udział w wyścigach
lub na nie uczęszcza, musi tego zaniechać lub zostać oddalony.
Gladiator lub trener gladiatorów, albo myśliwy (w igrzyskach z
dzikimi zwierzętami), albo ktokolwiek inny z takimi pokazami związany,
bądź urzędnik sprawujący pieczę nad zawodami gladiatorskimi,
muszą to porzucić lub być oddaleni. Żołnierza w służbie państwowej
należy pouczyć, aby nie zabijał i odmawiał wykonania rozkazu
zabójstwa oraz składania przysięgi. Dowódca wojskowy, noszący
purpurę (oficer) musi się jej zrzec lub zostać oddalony. Jeśli
katechumen lub wyznawca chce zostać żołnierzem, musi być
oddalony, bo porzucą Boga. (cyt. za Aron Maruach, "Die
Mission und Ausbreitung des Christentum";1925, t. I, 300.)
29.
Na przykładzie właściwości wspólnoty rzymskiej Knopf
przedstawia obraz ewolucji społecznego układu Kościoła chrześcijańskiego
w pierwszych trzech wiekach. Paweł w Liście do Filipian (4,22)
prosi, aby jego pozdrowienie zostało przekazane "zwłaszcza
tym z domu Cezara" (według Biblii Tysiąclecia, Paweł
przekazuje pozdrowienia "tych z domu Cezara" - uwaga
tłumacza). Fakt, że wyroki śmierci ferowane przez Nerona
dla chrześcijan (wspomniane przez Tacyta, Kroniki, XV, 44), takie
jak zaszywanie w skórach, szczucie psami, krzyżowanie, spalanie
żywcem, mogły być stosowane tylko wobec humiliores (bardziej
poważanych), wskazuje, że chrześcijanie tego okresu należeli głównie
do ludzi rang niższych, nawet jeśli pojedynczy ludzie, bogaci i
wybitni, mogli już być w ich szeregach. Na to, jak wielce zmienił
się układ kościoła apostolskiego, wskazuje cytowany przez
Knopfa ustęp z Klemensa: “bogaci winni ofiarować pomoc, a
biedni winni dziękować Bogu, że dał im kogoś, dzięki komu
ich potrzeby mogą być zaspokajane.". Nie dostrzega się tu
śladu wrogości wobec bogatych, która przenika inne dokumenty. W
ten sposób można mówić o Kościele, w którym bogatsi i
wybitniejsi nie należą do rzadkości i poświęcają się dla
biednych (Knopf, dz. cyt., s 65). Fakt, że w r.96 na osiem miesięcy
przed swą śmiercią, Domicjan skazał na śmierć swego kuzyna -
konsula Tytusa Flawiusza, a jego pierwszą żonę skazał na
wygnanie - karząc go prawdopodobnie
z
całą pewnością, za przynależność do chrześcijaństwa,
wskazuje, że już przy końcu pierwszego wieku chrześcijanie w
Rzymie przeniknęli w otoczenie Cesarza. Wzrost liczby bogatych i
wybitnych wśród chrześcijan spowodował, w sposób naturalny,
napięcia i zróżnicowanie opinii w kościołach. Jedna z tych
szybko wyrosłych różnic dotyczyła kwestii, czy chrześcijańscy
panowie powinni wyzwolić swych chrześcijańskich niewolników. W
myśl napomnienia Pawła niewolnicy nie powinni dążyć do
wyzwolenia. Ale ponieważ w trakcie rozwoju chrześcijaństwo w
coraz większym stopniu stawało się wiarą grup panujących,
wzrost tego rodzaju napięć został zahamowany. (Knopf dz. cyt.,
s. 81. Zobacz też: “Pasterz. Podobieństwo VIII., 9 i nn.).
(..) Wydaje się jednak, że bogaci i wybitni, ludzie dobrze
urodzeni, mogli przyłączyć się do kościoła chrześcijańskiego
dopiero po panowaniu Antoninów (Euzebiusz Historia Kościoła,
Ks.V
21,1). W ten sposób w głównej metropolii świata chrześcijaństwo
przestało być religią przede wszystkim ludzi biednych i
niewolników. Odtąd jego siła przyciągania ujawniła się w różnych
warstwach własności i wykształcenia.
30.
E. Meyer, "Sklaverei im Altertum" w: "Kleine
Schriften", 2 wyd.,1924, t. I, s. 81.
31.
Harnack, "History of Dogma", NY 1969, I, 49. Harnack
podkreśla, że w kwestii przyjścia Chrystusa albo natury i środków
zbawienia, pierwotnie przeważały dwa wzajemnie powiązane
stanowiska. Zbawienie, trzeba nadmienić, z jednej strony
pojmowano jako udział w bliskim już chwalebnym Królestwie
Chrystusa, a wszystko inne uważano za przygotowanie na tę pełną
perspektywę; z drugiej strony zaś zwracano uwagę na wypełniane
przez Chrystusa Boskie warunki i postanowienia, co umożliwiało
ludziom osiągnięcie tego udziału, tzn. uczyniło go pewnym.
Wchodzą tu w grę błogosławieństwa odpuszczenia grzechów,
prawości, wiary, wiedzy itd., i o ile ich pewnym rezultatem jest
życie w Królestwie Chrystusa lub poprawniej życie wieczne, to
już je same można uważać za zbawienie (Harnack, dz. cyt.,
s.129-130).
32.
Harnack, "History of Dogma", NY 1969, I, 4,1, s. 239.
33.
Harnack, "Kirche und Staat bis zur Grundung der Staatskirche",
w: "Kultur der Gegenwart", 2 wyd. t. I, 4,1, s. 239.
34.
Cyprian, "List" 69,11.
35.
Namysł nad trzecią osobą Trójcy, Duchem Św., możemy pominąć.
Trójca była pierwotnie dogmatem binarnym, powstałym z
kombinacji dwóch formuł.
36.
Związek kultu Marii z pogańskim kultem bóstwa macierzyńskiego
był opracowywany wielokrotnie. Szczególnie wyraźny przykład
stanowią Kolorydianki, które -jako kapłanki Marii - niosły
placki w uroczystej procesji, w dniu Jej Święta. Było to
podobne do wspomnianego przez Jeremiasza kultu kananejskiej królowej
niebios. Rosch interpretuje placek jako symbol falliczny i wyraża
pogląd, że Maria czczona przez Kolorydianki jest identyczna z
orientalno-fenicką Astarte (zob. Realenzyklopedie fur
protestantische Theologie und Kirche, Bd. XIt, Leipzig 1915).
37.
"Internationale Zeitchrift fur Psychoanalyze", Bd. XIII,
s. 445.
powrót
do góry strony
|
|