Filozofia medytacji - spełnienie w każdej chwili
Pierwszym krokiem jest znalezienie
naszego domu, odkrycie czym jest nieskończona energia życia, czym jesteśmy
my – w najgłębszym sensie. A zatem pierwszym krokiem jest odkrycie
Tao.
Jeśli źródło wszystkiego nie jest czymś, co my sami sobie wymyślamy,
a jest natomiast czymś, co ma istnieć obiektywnie, niezależnie od
naszych myśli, to krokiem w kierunku doświadczenia tej najgłębszej
jakości życia jest uspokojenie naszego umysłu.
Nie znaczy to, że zawsze musimy być
wyciszonym pustelnikiem. Nasz umysł może być bardzo biegły w
poruszaniu się, ale musi także dodatkowo nabyć umiejętność bycia
nieporuszonym.
Bez bycia nieporuszonym – to, co myślimy jest jedynie naszą myślą,
naszą projekcją. A przecież my szukamy obiektywnej (nie wymyślonej
przez nas) podstawy. Szukamy właśnie tej wody, w której pływa i żyje
ryba, szukamy nieskończonej energii życia, która sama w sobie jest źródłem
wszystkiego.
A zatem – choć wydaje się to tak
dziecinnie proste nie chodzi o to, abyśmy odpowiadali i wymyślali czym
jest życie.
Chodzi o to, abyśmy odnaleźli odpowiedź na pytanie czy istnieje coś,
czego my nie wymyślamy; czy istnieje jakaś obiektywna rzeczywistość,
która jest/istnieje sama w sobie.
Gdyby coś takiego istniało, to właśnie to coś byłoby właśnie ową
„wodą dla ryby”, byłoby tą nieskończoną energią życia,
którą staramy się odnaleźć.
Dlatego właśnie Dharma Buddy
jest poza możliwością rozumowego pojęcia, a Chrystus powiedział, że
aby zyskać życie, należy je utracić.
Wszystko to pełne jest paradoksów, ale klucz do nich jest tylko jeden:
znalezienie odpowiedzi na pytanie co istnieje, kiedy my niczego nie
wymyślamy?
Nie wymyślanie niczego – zupełnie
inny stan od otępienia, ponieważ jest to stan całkowitej uważności,
czujności i otwartości na odkrycie – przyrównać można do śmierci,
ponieważ mamy nawyk nieustannego wymyślania czegoś.
W takiej chwili „zyskujemy życie”, czy też „rodzimy się
na nowo”, ponieważ właśnie poprzez owo nie-wymyślanie, poprzez
ów nieporuszony umysł odkrywamy nieskończoną energię życia,
która istnieje sama w sobie, a nie jest jedynie naszym wymysłem,
naszą projekcją.
Ponieważ cały proces jest tak prosty,
że aż możemy pogubić się w tym, o co w nim chodzi, dlatego istnieje
szereg systemów duchowych, które starają się nas do tego przybliżyć.
W praktyce chodzi o to, aby nasz rozkrzyczany umysł nauczył się
dodatkowo ciszy, aby oprócz rozwijania biegłości w poruszaniu się,
nasz umysł dodatkowo nauczył się bezruchu.
W bezruchu i ciszy odkrywany to, co nie jest przez nas wymyślone,
odkrywamy Tao, nieskończone źródło wszystkiego.
Chiński tekst (Tao Te King) mówi:
„Tao, które można określić, nie jest prawdziwym Tao; imię, którym
można je nazwać, nie jest prawdziwym imieniem.”
A zatem nie chodzi o to, abyśmy powiedzieli „Tao”,
„Bóg”, czy też „nieskończona energia życia”,
czy też „Najwyższa Rzeczywistość” itd.
Chodzi raczej o to, abyśmy doświadczyli co istnieje, kiedy nic
nie wymyślamy?
Dopiero wtedy poczujemy faktyczną więź
z nieskończoną energią życia i odnajdziemy rzeczywistą bramę
wyjścia z naszych cierpień. W przeciwnym razie wystarczyłoby samo
zaliczenie egzaminu z teologii czy religioznawstwa na piątkę. Jednak,
jak powiedział wybitny święty „teologię należy studiować na
kolanach”.
Inaczej oznacza to, że niewiele nam da samo żonglowanie słowami i nie
możemy nazwać nauczenia się kilku nowych słów typu Tao, Brahman
itp. jakimś wielkim duchowym przebudzeniem.
Przebudzeniem jest znalezienie samego
siebie i odkrycie pierwotnej jedności. Śmierć będąca przyczyną
naszego duchowego odrodzenia to inaczej nauczenie się bezruchu myśli,
bezruchu, który tętni życiem i ciszy, rodzącej wszelkie dźwięki.
Nie potrzeba być wielkim odkrywcą by odkryć, że życie większości
z nas pełne jest pomieszania, frustracji i niepokojów.
Często chcielibyśmy poczuć z innymi ludźmi więź, ale czujemy się
samotni, czasami czujemy się zawiedzeni, czasami zdradzeni. Innym razem
liczymy na coś, a kiedy to osiągamy, niekoniecznie nas to istotnie
cieszy.
Jednak w tych wszystkich sprawach musimy odkryć najbardziej podstawowy
fakt: czym jest energia naszych myśli, czym jest nasza zdolność do myślenia,
czym jest nasze życie samo w sobie?
W tym odkryciu nie ma
„innych”, jednak otwiera ono wielką bramę do jedności z
innymi i budowania z nimi prawdziwego kontaktu.
Energia wszystkich naszych frustraci i złości jest w istocie nieskończoną
energią życia.
Jednak jest ona nierozpoznaną energią życia; jest ona złotem, o którym
sądzimy, ze jest zwykłym szarym i bezwartościowym metalem.
A zatem najpierw – zamiast się złościć
na innych, czy też starać się na nich polegać – najlepiej jest
odkryć kto myśli i czym są jego myśli.
Jest to niczym powtórne wpuszczenie ryby do wody. Dopiero wtedy otwierają
się drzwi do dobrego kontaktu z innymi i ze światem, drzwi do harmonii i
spełnienia.
Doświadczenie jedności wszystkiego otwiera nas na miłość.
Nieprzypadkowo pojawia się ona w naukach Chrystusa i u innych mędrców
tak często.
Miłość jest czymś, co faktycznie daje nam spełnienie i ukazuje nam piękno.
Jednak miłość wymaga znalezienia jej podstawy.
Podstawą miłości jest najgłębsza jedność wszystkiego. Jeżeli
czujesz bariery oddzielające cię od innych, to czujesz przeszkody dla miłości.
Miłość nie wymaga zakochania się,
ani też wzruszenia się. Miłość jest przeniesieniem naszego
najbardziej intymnego doznania siebie i prawdy na otaczającą
rzeczywistość.
To kolejny stopień fundamentu, na którym możemy budować nasze życie.
Ponieważ uwalniamy się w końcu od
chorobliwego lęku o siebie, od upartej walki na swoją korzyść, a
przeciwko innym – wreszcie możemy zacząć być naprawdę twórczymi.
Wcześniej jedynie tworzyliśmy tandetę. Wszystkie nasze pseudo-sukcesy,
wybudowane na neurotycznym lęku o siebie, skierowanym instynktownie
przeciwko innym ludziom (żeby przypadkiem nie mieli lepiej) przeminą
bezpowrotnie wraz z nasza śmiercią.
Dopiero budowanie na miłości jest
ponadczasowe, jest jakością samą w sobie, nie wymagającą
potwierdzenia z zewnątrz.
Bazowanie na miłości będącej rozluźnieniem napięć, lęków i barier
otwiera nas na głęboką, pełną spokoju i wiary w siebie mądrość.
Oparcie się na miłości bynajmniej nie
musi oznaczać infantylnej naiwności. W istocie jest ono bardziej rozsądne
od egoizmu, ponieważ jest wolne od nawykowych uwarunkowań, udowadniania
czegoś sobie i innym, od zachowań sztucznych, męczących nas i innych.
Można by zadać w tym miejscu pytanie: czy zainteresowanie
jakimiś duchowymi sprawami i odwieczną mądrością starożytnych mistrzów
musi wywoływać przysłowiowe bujanie w obłokach, jakieś pogubienie się
w sprawach codziennych i ogólne gorsze funkcjonowanie w naszym życiu?
Zdecydowanie nie.
Z pozoru wydaje się, że jeśli odwrócimy na chwilę uwagę od naszych
codziennych zmartwień, problemów i napięć, to być może wszystko
zacznie układać się jeszcze gorzej.
Bo być może nasze zmartwienia podtrzymują bieg spraw na tyle, iż choć
na razie jest źle, to bez martwienia się problemów przybyło by nam
jeszcze więcej? Jednak taki pogląd wynika jedynie z naszej nieświadomości.
Jeżeli spróbujemy bliżej się temu
przyjrzeć, odkryjemy jak jest naprawdę. A być może jest odwrotnie niż
sądzimy.
To właśnie nasze napięcia i zmartwienia podtrzymują niekorzystny bieg
spraw.
Twórcza siła życiowa jest
nieograniczona i jeżeli my sami przestaniemy ją ograniczać swoimi napięciami,
a w miejsce tego zaczniemy z nią współpracować – sprawy ułożą
się znacznie lepiej.
Poszukiwanie
najgłębszego fundamentu naszego życia, znajdywanie doświadczalnej
odpowiedzi na pytanie czym jest życie – co polega na doświadczaniu
w ciszy myśli nieskończonej energii życia, która przypomina
niewyczerpany ocean – z jednej strony wyzwala nas od nas samych, a
poprzez to od wszelkiego zła.
To bowiem nasze napięcia i pomieszanie są głównym zapalnikiem
wszelkich problemów, nienawiści, wojen wewnętrznych i zewnętrznych.
Obwinianie
zewnętrznych złych mocy jest formą ucieczki od naszej własnej
odpowiedzialności za swoje myśli, emocje i czyny.
Z drugiej zaś strony takie zwrócenie się w kierunku twórczej i
pierwotnej energii życiowej otwiera zarówno w nas nowy potencjał i możliwości,
jak i przyciąga z zewnątrz twórcze moce otaczającej rzeczywistości.
Otwierając
się na pokój i miłość zyskujesz także większe rozeznanie i panowanie
nad otaczającą cię rzeczywistością.
Nie jest to panowanie w stylu władzy, nacisku i autorytetu, bo taka forma
panowania jest przejawem słabości i lęku, ale bardziej faktyczne
postrzeganie głębokich zależności i życiowych zasad.
Podstawowa zasada jest bardzo prosta – to dobra przyczyna sprowadza
dobry rezultat. Ponadto wszystkie przyczyny sumują się, tworząc złożony
i wieloaspektowy konglomerat.
Panując nad
swoją nienawiścią i lękiem możesz kontrolować wytwarzanie dla
siebie nieszczęśliwych sytuacji.
To poprzez odkrywanie nieskażoności umysłu podobnej niemowlęciu
opanowujemy dobro i zło. Wraz ze stabilizowaniem się w doznawaniu nieskończonej
energii życia, budzi się w człowieku zdolność sprowadzania radości i
pomyślności, jako przejawów pierwotnej pełni.
Podobnie jak
zamek budowany na właściwej skale jest solidny i trwały, tak też
budowanie szczegółów życia na doznawaniu nieskończonej energii życia
i wynikającej z tego jedności, przynosi właściwy rezultat.
fragmenty za "Alchemia i moc medytacji", Rafał
Seremet, Studio Astropsychologii 2004
|