Serwis poświęcony medytacji    Aktualności Sklep Kontakt

Strona Główna

Powrót do działu

 

Jiddu Krishnamurti
Przemówienie radiowe: Madras 16 kwiecień 1947

tłumaczenie na polski: Wanda Dynowska
wydawca: Wojciech Sady


NOWE PODEJŚCIE DO ŻYCIA 

Zdajemy sobie dobrze sprawę z chaosu i cierpienia, jakie panują w nas samych i  wokół nas. Chaos ten, z punktu widzenia politycznego i społecznego, nie jest przejściowym kryzysem, jakich wiele bywało w historii, lecz przełomem o wyjątkowej doniosłości. 
W różnych okresach historii miewaliśmy wojny, ekonomiczne zastoje i wstrząsy społeczne. Dzisiejszego kryzysu nie można porównać do tamtych, powtarzających się co pewien czas zaburzeń, gdyż nie jest on zjawiskiem zachodzącym w jakimś poszczególnym kraju, ani też wynikiem jakiegoś jednego systemu, religijnego czy społecznego; 
jest to katastrofa sięgająca samej istoty wartości i znaczenia człowieka. 
Nie należy więc myśleć o kompromisowych wyjściach, o łataniu tego co jest reformami, ani też usiłować zastąpić jeden system drugim. 

Aby móc stan dzisiejszy zrozumieć, musimy sami przejść rewolucję uczuć i myśli. Bowiem nie tylko zewnętrzne wypadki - jakkolwiek straszne były i wstrząsające - sprowadziły obecny chaos i mękę; są one raczej wynikiem chaosu i nędzy wewnątrz nas. A więc zanim nie zrozumiemy zagadnień jednostki, które stanowią i zagadnienia świata całego, nie może być 
mowy o ładzie w nas samych, a więc i na zewnątrz nas. 
A że to my sami - wy i ja - sprowadziliśmy tę nędzę i upodlenie, bezcelowym jest spodziewać się, iż jakikolwiek system dopomoże nam w przetworzeniu obecnego stanu. Jako że my sami 
- wy i ja - jesteśmy odpowiedzialni za panujący dziś chaos, więc wy i ja musimy w sobie samych dokonać przewartościowania wszystkich wartości. 

Owej przemiany wartości nie można wprowadzić żadnym prawodawstwem, ani narzucić 
żadnym zewnętrznym przymusem. Jeśli na nich zechcemy się oprzeć, znajdziemy się 
w nowym wydaniu tego samego chaosu i nędzy. Do obecnego stanu tarć i walk przywiodło nas nadawanie największej wagi wartościom materialnym i zmysłowym, a te sprowadzają zawsze tępotę myśli i chłód serca i czynią życie nasze beztwórczym i mechanicznym. 

Pożywienie, odzież, mieszkanie, nie są celem samym w sobie: lecz stają się nim, 
gdy nie rozumiemy czym jest człowiek jako istota psychiczna. 
Odrodzenie może przyjść tylko wówczas, gdy człowiek, jako jednostka, jasno zrozumie, jakie 
czynniki ograniczają jego myśl i uczucia. Ograniczenia te sami sobie stwarzamy, bowiem cała nasza umysłowość wciąż dąży do zabezpieczenia się, za pomocą własności, rodziny, idei czy wierzeń. Owo psychologiczne zjawisko nieustannego dążenia do bezpieczeństwa wytwarza konieczność doskonalenia i pomnażania przedmiotów - wytworów myśli i rąk. 
Przedmioty, podobnie jak imię, rodzina, wiary i przekonania, nabierają ogromnego znaczenia, gdyż w nich szukamy zadowolenia i szczęścia, a gdy nie mogą nam tego dać, myśl stwarza sobie inne, wyższe formy wierzeń i zabezpieczeń się. 

Ale dopóki wciąż dążymy do własnej ochrony i bezpieczeństwa, na zrozumienie istotnego stosunku człowieka da człowieka nie ma miejsca; stosunek ten sprowadza się wówczas do szukania własnej przyjemności i zadowolenia, a nie jest procesem odkrywania siebie. Zrozumienie istotnych stosunków pomiędzy ludźmi jest niezmiernie ważne. Nie ma życia w 
odosobnieniu. 
Istnieć znaczy być w pewnym stosunku do wszystkiego co nas otacza; nie ma istnienia bez związków i stosunków. Każdy stosunek składa się z wyzwania i odpowiedzi. Wzajemne stosunki ludzi stanowią społeczność; nie jest ona niezależna od nas, tłum nie jest czymś samoistnym i od nas oddzielonym, jest wytworem naszym, naszego stosunku do innych.

Stosunki i związki tworzą się ze świadomości wzajemnego oddziaływania na siebie. Na czymże opierają się one wśród nas? Mówimy, iż na współzależności i na wspomaganiu się wzajemnym; ale poza sentymentalnym parawanikiem, który przed sobą stawiamy, co jest ich aktualnym, konkretnym podłożem? 
Czyż nie szukanie własnej przyjemności? Jeśli nie spodobam się wam, postaracie się mnie pozbyć, jakimkolwiek sposobem, a jeśli się spodobam, jesteście gotowi mnie przyjąć za sąsiada, przyjaciela, żonę lub nauczyciela. 

Czyż nie jest to niezaprzeczalnym faktem?. Szukamy takich kontaktów z ludźmi, które dają nam przyjemność, a jeśli jej nie znajdujemy, lub odmawiają jej nam, odwracamy się i szukamy gdzie indziej; staramy się o rozwód lub znosząc niechętnie to, co jest, gonimy za zadowoleniem w innym kierunku; zmieniamy nauczyciela, wstępujemy do innej organizacji itd. Rzucamy się od jednego stosunku do drugiego, zanim nie znajdziemy takiego, który da nam zadowolenie, wygodę, spokój itd. Ale gdy w stosunkach z ludźmi szukamy tylko samozadowolenia, konflikt staje się nieunikniony. 

Gdy chodzi nam o zabezpieczenie się, zaasekurowanie pewności, która nam się stale wymyka, zjawia się walka o posiadanie danego człowieka, o władzę nad nim, a w ślad za nimi męka zazdrości i niepewności. Żądza posiadania, agresywne żądania, chęć psychologicznego zabezpieczenia się i uciechy, są zaprzeczeniem miłości. 

Mówi się o miłości jako o odpowiedzialności, o obowiązku itd. Ale miłości w tym nie ma, co rzuca się w oczy w strukturze współczesnego społeczeństwa. Sposób, w jaki traktujemy naszych znajomych, przyjaciół, żony, mężów i dzieci, wykazuje zupełny brak miłości w 
naszych wzajemnych stosunkach. 
Jakież więc mają znaczenie nasze związki z ludźmi? 

Obserwując siebie w stosunkach z ludźmi, czyż nie dostrzeżemy, iż są one procesem odkrywania siebie samych? Czyż nie odsłania nam naszego stanu kontakt z innym człowiekiem, jeśli tylko jasno zdajemy zeń sprawę? A więc stosunki i związki moje z ludźmi są 
odkrywaniem siebie, stają się pomocą w samowiedzy; uciekamy od tych, które 
odsłaniają nam nieprzyjemne, niepokojące myśli i czyny, do innych, które łagodzą 
i dają nam wygodę. A przecież te, które się opierają na wzajemnym zadowoleniu, 
mają tak małą wartość, i odwrotnie, cenne są te, w których odkrywamy siebie. 

Miłość nie jest stosunkiem. Dopiero gdy ten drugi człowiek staje się ważniejszy aniżeli sama miłość, rozpoczyna się stosunek rozkoszy i bólu. Ale gdy kochając oddajemy siebie do dna i bez reszty, nie ma w tym ani stosunku wzajemnego zadowolenia, ani też odkrywania siebie.

Miłość nie ma nic wspólnego z samozadowoleniem. Piękna jest taka miłość. Nie ma w niej żadnych tarć, jest to stan całkowitości i pełni, ekstatycznego bytu. 
Znamy te momenty, rzadkie, szczęśliwe chwile. Gdy przedmiot naszego uczucia staje się ważniejszy aniżeli miłość, miłość cofa się i poczyna się konflikt zazdrości, lęku, żądzy posiadania itd. Wówczas miłość oddala się jeszcze bardziej, a im więcej się oddala, tym 
bardziej palące staje się zagadnienie stosunku, zatraca się jego sens i wartość. 
Nie można sprowadzić miłości żadną dyscypliną, żadnymi określonymi środkami, ani 
intelektualną do niej tęsknotą. Jest to stan bycia, który przychodzi, gdy ustaje 
działanie osobistej jaźni. 

Ruchów naszej osobowości nie należy opanowywać ani tłumić, ani też obawiać się, czy starać ujmować w karby dyscypliny; trzeba je rozumieć, trzeba jasno zdawać sprawę z przejawów jej działania we wszystkich jej poziomach i warstwach. 

Bez samowiedzy nie może istnieć prawdziwa myśl; a myśl zgodna z prawdą może zaistnieć w każdym z nas tylko wtedy, gdy widzimy jasno nasze codzienne czyny, myśli i uczucia. 
W takim jasnym, spokojnym zdawaniu sobie sprawy, bez cienia potępiania, usprawiedliwiania, czy też utożsamiania się, każda myśl może być zrozumiana i doprowadzona do swego końca. Tym sposobem, tj. przez wolną od wyborów, jasną świadomość umysł oswobadza się od wszelkich stworzonych przez siebie więzów i przeszkód; tylko w tym stanie wolności może zaistnieć prawda. 

Nie chodzi więc o wyznawanie jakiegokolwiek systemu, religijnego czy politycznego, a o to, abyśmy jako jednostki uświadomili sobie jasno chaos, konflikt i cierpienie w nas samych. Ale z chwilą, gdy zaczynamy być świadomi naszego bólu i walki, niezwłoczną odpowiedzią jest chęć ujścia od nich, uciekając w wierzenia, w pracę społeczną czy polityczną, identyfikując się z jakimś politycznym ruchem, lewicy czy prawicy, albo też w zabawę. 

Ale uciec od męki i walki nie znaczy znaleźć rozwiązanie; odwrotnie, uchodzenie od nich tylko je wzmaga. 
Wyjścia, które podają organizacje religijne jako środki zaradcze na obecny chaos, są niegodne uwagi myślącego człowieka; bowiem Bóg, o którym mówią, jest Bogiem bezpieczeństwa i spokoju, a nie daje wcale zrozumienia chaosu i męki, w jakich żyjemy. 
Bałwochwalstwo, tj. cześć oddawana przedmiotom, wytworom ludzkiej myśli i rąk, tylko pobudza do powstania człowieka przeciwko człowiekowi, nie daje żadnego wyjścia, nie wskazuje, jak zniweczyć ludzki ból, a tylko jak najłatwiej uciec lub odwrócić uwagę, co jeno stępia uczucia i myśl. Podobnie i w systemach politycznych ludzie znajdują łatwą ucieczkę od życia obecnej chwili, bowiem poświęca się w nich zawsze teraźniejszość dla przyszłości. 
A przecież właśnie teraźniejszość jest jedyną bramą, przez którą może przyjść rozumienie. 
Przyszłość jest zawsze niepewna; tylko teraźniejszość może być przetworzona, gdy 
ogarniemy i zrozumiemy głęboko i w całej pełni to, co jest. 

Więc ani zorganizowane religie ani systemy polityczne nie mogą rozwiązać trudności, ani 
zapobiec chaosowi i cierpieniu ludzi. 

Człowiek sam, tj. wy sami musicie stanąć twarzą w twarz z obecnym chaosem, odrzucić wszystkie systemy i wierzenia i starać się zrozumieć, co się w tej chwili w was samych dzieje. Bowiem czym my jesteśmy, tym jest świat; nie może być odrodzenia w świecie, zanim nie przetworzymy wpierw siebie. 
Więc punkt ciężkości nie leży w przerabianiu świata, ale w przetworzeniu jednostki, tj. nas 
samych. My jesteśmy światem i nie ma świata bez nas. 

Dla dokonania się tej przemiany przywódca, kierownik - duchowy czy świecki - jest niepotrzebny, jest raczej przeszkodą, staje się czynnikiem degeneracji społeczeństwa. Odrodzenie może nastąpić po odrzuceniu wszystkich przeszkód, jakimi są zorganizowane religie i wierzenia, nacjonalizmy i wszelkie przegrody dzielące człowieka od człowieka i podburzające jednego przeciw drugiemu, jak klasy, kasty, rasy, systemy itd. Odrodzenie przychodzi gdy zaczynamy zdawać sobie jasno sprawę z naszych codziennych myśli, uczuć i czynów. 

Prawdę poznamy dopiero wówczas gdy uwolnimy myśl od wszelkich wartości i zmysłowych podniet, od wytworów myśli i rąk człowieka. 
Żadna droga nie prowadzi do prawdy. Trzeba zapuścić się na nieznane, nie odkryte oceany, by ją spotkać. Nie można nikomu przekazać prawdy, bowiem wszystko, co da się przekazać, jest znane, a to, co jest znane, nie może być rzeczywistym. 
Szczęście nie leży w mnożeniu programów i systemów, ani w wartościach, które współczesna cywilizacja wytwarza; szczęście znajduje się w wolności, którą daje prawość; nie jest ona 
sama w sobie celem, ale ma zasadnicze znaczenie, bowiem tylko w wolności, którą  przynosi, może zaistnieć prawda. Pogoń za materialnymi i zmysłowymi wartościami i nieustanne ich pomnażanie może prowadzić tylko do pogłębienia chaosu i nędzy, do dalszych wojen i katastrof. 

Pokój i ład mogą zapanować na świecie tylko gdy my, jako jednostki, przez  samowiedzę, a więc zgodne z prawdą myślenie, nie zaczerpnięte z żadnej z ksiąg, nie naśladujące żadnego nauczyciela, odrzucimy to wszystko, co wytwarza chaos, starcia i walki. 
Celem człowieka nie jest nieustanna męka i walka, jest nim urzeczywistnienie miłości i szczęścia, które przychodzą wraz z prawdą.
 

 

powrót do góry strony

 

zamów: "Alchemia i moc medytacji"